sobota, 27 grudnia 2014

VII. Otrzeźwienie i zapomnienie I.

Lena czuła się coraz gorzej - małe porcje spożywanego jedzenia, stres i strach powodowały, że schudła, miała podkrążone oczy. Tylko ona wiedziała, że jej osłabienie wynika nie tylko z przypadku, lecz z jej własnego zamierzenia.
Pewnego razu, dzielnie schodząc do jadalni niemal przewróciła się, czując zawroty głowy - lecz nie pokazała słabości, opuściła tylko głowę, żeby nie musiała patrzeć na twarz mężczyzny.
Usiadła przy stole, naprzeciwko Śmierci. Nie zwracał uwagi na to małe spóźnienie. Zaczął jeść swój posiłek. Lena popatrzyła się na swój pełny talerz czując mdłości. Nie była głodna, źle się czuła. Zeszła do jadalni kierując się tylko strachem przed reakcją Śmierci. Wpatrywała się uporczywie w swój talerz, modląc się, by jedzenie zniknęło. Słyszała, że brzdęk używanych przez Śmierć ustał nagle, lecz nie miała śmiałości, by popatrzeć do góry.
- Jedz – usłyszała jego spokojny głos. Poczuła, jak krew odpływa jej z twarzy.
- Nie jestem głodna – powiedziała słabo.
- Nie pozwolę ci zagłodzić się na śmierć. Masz to zjeść, albo przywiąże cię do krzesła i wepchnę ci to siłą do ust – ton jego głosu był spokojny, lecz Lena wiedziała, że spokój jest tylko pozorny.
Po twarzy popłynęły jej łzy, lecz szybko je stłumiła. Wzięła widelec i nóż, po czym ukroiła kawałek pomidora i mozzarelli i włożyła go do ust. Z trudem połknęła nawet taką ilość pożywienia. Śmierć ponownie zaczął jeść.
Kiedy Lena zjadła połowę swojego dania zerknęła na mężczyznę. Sączył wino wpatrując się w nią. Dziewczyna czuła, że nie da rady zjeść ani kęsa więcej. Odłożyła sztućce i wbiła w Śmierć wzrok.
- Nie chcę już jeść – oznajmiła.
Milczał chwilę, utrzymując ją w niepewności.
- Niech będzie. Możesz nie kończyć.
- Mogę już odejść? - zapytała cicho.
- Nie. Chcę żebyś mi towarzyszyła podczas spaceru.

Wyszli na zewnątrz. Lena była wyczerpana, lecz perspektywa kolejnego gwałtu zniechęciła ją do stawiania oporu.
- Czy czegoś ci brakuje? - zapytał Śmierć znienacka. Zszokowana pokręciła gwałtownie głową, jakby węsząc jakiś podstęp.
- Tak myślałem, że wcale nie będzie ci brakować mojego brata. Wiedziałem, że próbując mnie przekonać, bym pozwolił ci zostać u Lucyfera wszystko nazbyt parabolizuje.
Dziewczyna zamarła słysząc ostatnie zdanie. Popatrzyła na Śmierć.
- On... - przełknęła ślinę, czując, jak zasycha jej gardło. - On chciał cię przekonać?
Uśmiechnął się tylko, najwyraźniej zadowolony, że udało mu się ją zasmucić. Najwyraźniej starał się ją sprowokować.
- Złamałaś mu serce kiedy dałaś mu do zrozumienia, że nie ma szans. A wyglądało na to, że nie zależało mu tylko na zaspokojeniu swoich żądzy.
Uderzyła go w policzek otwartą dłonią, głośno dysząc. Jego mina wskazywała, że właśnie na to czekał.
To była zasadzka. W jego oczach nie było ani cienia wściekłości. Wrócił powolnym krokiem do zamku, zostawiając ją na skraju szaleństwa.

Wieczorem siedziała w bibliotece, czytając byle jaką książkę - nie wiedziała nawet o czym jest, bo w głowie miała tylko oczekiwanie na karę.
- Mój pan cię wzywa - Xavier pojawił się obok niej niczym duch.
Poszła za sługą, chociaż nogi odmawiały jej posłuszeństwa. Weszła przez drzwi wskazane przez Xaviera. To była jego sypialnia. Leżał na łóżku z rękoma zaplecionymi za głową, wpatrując się w sufit.
Po chwili wstał i  popatrzył na nią przechylając głowę na bok. Zrobił krok naprzód, na co ona cofnęła się i próbowała otworzyć drzwi. Były zamknięte. Stała tyłem do niego, trzymając dłonie na klamce. Po chwili odwróciła się do niego.
- Uderzyłaś mnie - przypomniał z wyraźną satysfakcją i postawił następny krok w jej stronę.
- Proszę, nie...
- Ostrzegałem cię. Kiedy podnosiłaś na mnie rękę wiedziałaś jakie będą tego konsekwencje. Bądź grzeczna i podejdź do mnie.
Pokręciła błagalnie głową.
- Nie każ mi się powtarzać.
Nie miała z nim szans. Zrezygnowana stanęła metr od niego, opuszczając głowę.
- Dlaczego nie chcesz czerpać z tego przyjemności? Potrafię naprawdę zadowolić kobietę.
Podszedł do niej, tak, że stykali się ciałami. Złapał jej ręce w nadgarstkach i oparł jej dłonie na swoim torsie. Pocałował delikatnie jej usta, jednocześnie zdejmując jej sukienkę. Zadrżała, kiedy stanęła przed nim w koronkowej bieliźnie. Jego nagła delikatność tylko spotęgowała jej strach.
- Rozepnij mi koszulę - zamruczał, pieszcząc jej ucho chłodnym oddechem. Pokręciła głową.
- Chcesz, żeby było tak jak ostatnio? Daję ci wybór.
Z wahaniem zaczęła rozpinać guziki. Zajęło jej to trochę czasu, bo okropnie trzęsły się jej ręce. Kiedy skończyła ściągnął koszulę i odsunął się trochę od niej, pragnąc podziwiać jej ciało w pełnej okazałości. Później przysunął ją do siebie obejmując jej drobne ciało silnymi ramionami i przylgnął ustami do jej szyi. Wplótł pieszczotliwie dłonie w jej gęste włosy.
- Powiedz, że tego chcesz.
- Możesz mnie zmuszać do uprawiania seksu, ale nie do takich słów.
Zamarł na chwilę i zacisnął dłonie w pięści, ciągnąc jej włosy.
- Chciałem być dla ciebie miły, ale nie pozostawiasz mi wyboru.
- Bo co, bo boli cię prawda?
Na te słowa odwrócił ją gwałtownie tak, by stała tyłem do niego. Krzyknęła i próbowała się uwolnić. Śmierć czując narastające podniecenie objął jej szyję.
- Ostatnia szansa. Więc jak? Chcesz tego?
Pokiwała głową. Znowu zaczął delikatnie pieścić jej ciało. Przejechał wierzchem dłoni po jej policzku, a później zjechał niżej, na szyję, by na koniec szybkim ruchem rozpiąć jej biustonosz. Odruchowo chciała zakryć nagie piersi rękoma, jednak złapał jej nadgarstki.
- Nie wstydź się. Wyglądasz bosko - zamruczał jej do ucha. Położył ręce na jej ramionach. Zaczął masować jej plecy, próbując dotykiem rozluźnić spięte mięśnie. Lena drżała, lecz poddała się jego dotykowi - nie chciała znowu czuć bólu. Czuła, jak jego dłoń wędrowała po szyi, by zjechać na dół i zacisnąć się na lewej piersi. Czuł szybkie bicie jej serca.
Później zamruczał. zupełnie tak, jak mruczą koty podczas głaskania ich sierści. Gardłowy odgłos przeciągnął się, dziewczyna niemal czuła jego wibracje.
Śmierć przytknął do jej włosów usta i wdychał słodki zapach jej włosów. Jego podniecenie rosło z minuty na minutę, lecz prócz pragnienia zaspokojenia swoich potrzeb było jeszcze coś innego - chęć, by Lena również tego chciała, by mruczała z zadowolenia, krzyczała jego imię z rozkoszy.
Jego spotkania z ludźmi były zwykle takie same - towarzyszyła im rozpacz, niechęć, smutek - same przygnębiające emocje. A Śmierć tęsknił za zmianą. Oglądając ludzi zrozumiał jak wiele innych uczuć mogłoby mu towarzyszyć.
Nie mówił o miłości - nie wierzył w jej istnienie. Może dawniej wierzył...
Ale było jeszcze pożądanie. Silniejsze od wszystkich uczuć. Potężne.
Myśląc o tym przypomniał sobie o swej siostrzenicy. Pożądanie była jedną z tych istot, do których pałał nienawiścią. Nawet Życie nie budziła w nim tak gniewnych uczuć, chociaż to ona chciała go zniszczyć. Ale Pożądanie... Bawiła się nim. Od bardzo dawna bawiła się jego uczuciami, niszcząc jego istnienie, niszcząc wszystko, co było w nim dobre.
Zacisnął zęby i odsunął się od dziewczyny. Była zaskoczona, lecz nie śmiała się poruszyć. Drgnęła, kiedy zakrył jej nagość swoją koszulą.
- Ubierz się i zostań tutaj - powiedział ostro, lecz w jego głosie coś się zmieniło - był pełen gniewu.
- Xavier! - sługa pojawił się w drzwiach. - Przygotuj jej jakiś posiłek. Muszę coś załatwić. Nalegam, by podczas mojej nieobecności nikt nie opuszczał zamku. Powinienem wrócić za godzinę.
Kiedy Lena odwróciła się w jego stronę był już ubrany w podróżny, długi płaszcz. Nawet na nią nie spojrzał. Po chwili rozpłynął się w powietrzu.
Kiedy zrozumiała, że zostawił ją na razie w spokoju zamknęła z ulgą oczy. Nie rozumiała, co było powodem jego nagłego wyjścia, lecz liczyło się tylko jedno - nie będzie musiała znosić jego dotyku.
Poprosiła Xaviera, by zaprowadził ją do komnaty i przyniósł coś do jedzenia. Sługa przyniósł jej również parę książek z biblioteki i przypomniał, że jeśli tylko będzie czegoś potrzebowała wystarczy, że wypowie jego imię. Podziękowała mu z uśmiechem na twarzy.

Czas mijał, a Śmierć nie wracał. Dwie godziny po jego wyjściu zaczął siąpić deszcz. Później nadeszły gęste, smoliste chmury, które co chwilę rozbłyskiwały. Rozległy się złowrogie grzmoty. Wiatr za oknem targał drzewa, napierał na mury zamku, jakby za cel postawił sobie zrównanie budowli z ziemią.
Lena zwykle nie obawiała się złej pogody, błyskawic i grzmotów. Lecz teraz nie znajdowała się w zwykłym świecie.
- Xavier!
Kiedy pojawił się w jej pokoju zrozumiała, że coś się dzieje.
- Czy to normalne? - zapytała, wskazując ręką na okno. Zawahał się z odpowiedzią.
- Myślę, że coś się wydarzyło. Coś złego.
- Nie możesz tego sprawdzić?
- Chyba będę musiał. Zdaję mi się, że mój pan już powrócił do tej krainy. Nie wiem tylko, dlaczego nie wraca do zamku. I do tego ten deszcz... Tak dawno tu nie padało - Zamyślił się, jakby wspominał jakieś wydarzenie. W jego głosie brzmiała troska i strach. Lena nie rozumiała, jak można troszczyć się o takiego potwora, lecz nie skomentowała tego. Zamiast tego wpadł jej do głowy pomysł.
- Myślę, że powinieneś go poszukać - powiedziała spokojnie, próbując ukryć swoje plany. Xavier przytaknął i zniknął. Obserwowała jego nieludzko szybki bieg przez nawałnicę. Odczekała kilka minut i wyszła na korytarz.
Słysząc własne bicie serca podążyła w stronę schodów prowadzących do holu. Kiedy znalazła się na ich szczycie, jakby zwęszywszy powiew wolności zaczęła pośpiesznie schodzić na dół.
Zagrzmiało potwornie, lecz ona, skuszona obietnicą wolności nie przejęła się tym.
A kiedy od drzwi dzieliło ją kilkanaście kroków, one rozwarły się, wpuszczając do środka huk burzy i lodowaty wiatr. W nich stał Śmierć. Jego postać na przemian ginęła i pojawiała się, oświetlana błyskawicami. Lena zatrzymała się raptownie.
Obserwowała, jak robi chwiejne kroki do środka - jego oczy były w nią wbite, lecz nic nie powiedział. Niespodziewanie ugięły się pod nim kolana i upadł na zimną posadzkę. Przeszła obok niego ostrożnie, obawiając się, że podniesie wzrok, że wstanie i ją zatrzyma. Stanęła w otwartych drzwiach i poczuła radość - uczucie to kontrastowało z panującą na zewnątrz burzą. Wystarczy, że poprosi Sen o przybycie i będzie mogła uciec, i nic jej nie powstrzyma.
Nawet on.
Spojrzała przez ramię na swojego oprawcę. Śmierć brał płytkie, szybkie wdechy. Próbował się podnieść. lecz zdołał tylko podeprzeć się ręką. Działo się z nim coś niedobrego.
Śmierć domyślał się, że dziewczyna ucieknie. Ale ból i chłód, który powoli opanowywał jego ciało skutecznie odwrócił od niej jego uwagę. Był ranny od paru godzin i z minuty na minutę gorączka stawała się coraz wyższa, a szansę na to, że jego ciało przetrwa niebezpiecznie malały.

Usłyszał zamykane drzwi i, jakby odgłos ten świadczył o jego przesądzonym losie, opadł z powrotem na podłogę.

2 komentarze:

  1. Trochę kojarzy mi się z baśnią Piękna i Bestia, gdzie bohaterka była zmuszona by towarzyszyć Bestii w jego zamku, a potem się w sobie zakochali. Nie chciałabym tu jednak szybkiego happy endu.
    Śmierć jest w stosunku do Leny cholernie opanowany - podoba mi się to, taki ostry i opanowany jednocześnie, niemal... nie, nie niemal, on jest dosłownie idealnym typem bohatera.
    Tak jak mówię, Śmierć jest straszny, ale taki urokliwy, że aż cud, miód i "łożeszki".
    Nie mogę uwierzyć, że tak po prostu go zostawiła? A gdzie jej sumienie? Niech Śmierć przetrwa w swoim ciele, albo wybierze dla siebie jakieś przystojniejsze i niech odnajdzie Lenkę.
    Powinnam już spać, ale nie potrafię się od tego opowiadania oderwać. Lecę sobie przygotować czwartą tej nocy, a właściwie już poranka kawę, a potem do kolejnego rozdziału.

    OdpowiedzUsuń
  2. Opanowany, groźny, kulturalny i w głębi serca dobry - fascynujące połączenie cech, które nie powinny z sobą współgrać, nie powinny znajdować się w duszy i sercu jednego człowieka, ale Śmierć nie jest człowiekiem, tak więc... tak więc... no co tu dużo mówić - podoba mi się, po prostu mi się podoba.
    Lena go nie opuści, nie w takiej sytuacji. Sumienie by jej na to nie pozwoliło. Jest empatyczna - od samego początku to zauważyłem.

    OdpowiedzUsuń