piątek, 2 stycznia 2015

VII. Otrzeźwienie i zapomnienie II.

Lena podeszła do Śmierci i z niemałym wahaniem przyłożyła mu do czoła dłoń. Jego oczy były szeroko otwarte, lecz zdawało jej się, że jej nie dostrzega. Z trudem przewróciła go na plecy i zobaczyła rozdarcie na koszuli po lewej stronie, pod którym złowrogo połyskiwała amarantowa rana. Na jego twarzy malowało się otępienie, a ze spierzchniętych ust wylewał się potok niezrozumiałego bełkotu.
Dziewczyna bała się go nawet teraz, kiedy wydawał się być całkowicie bezbronny. Ale strach przed nim nie oznaczał, że mogłaby przejść obok niego obojętnie. Potrzebował pomocy.
Musiała go przenieść do pokoju - wiązał się z tym pewien problem. Xavier był daleko, a ona nie dałaby rady sama go podnieść. Poklepała go po policzku, chcąc by odzyskał przytomność. I faktycznie, jego wzrok stał się obecny.
- Musisz mi pomóc. Nie dam rady sama cię przenieść do pokoju. Pomogę ci wstać.
- Nie... - jego szept był ledwie rozpoznawalny. Ale mimo tego, że zaprotestował wstał, opierając swój ciężar na ramieniu Leny. Wyjście po schodach zajęło dużo czasu, lecz w końcu się udało. Kiedy ułożyła go na łóżku jego wzrok ponownie stanął w malignie.
- Ty... - jego twarz wykrzywiło przerażenie i smutek. - Nie rób już tego. Błagam.
- Cicho. Spokojnie - pobiegła do jego łaźni i zamoczyła ręcznik w zimnej wodzie, po czym zebrała kropelki potu z jego twarzy i przyłożyła improwizowany okład do czoła. Rozdarła jego koszule i gwałtownie nabrała powietrza.
Rana była o wiele poważniejsza, niż sądziła. Poszarpana dziura, w miejscu, gdzie nieco głębiej znajduje się serce. Jakby ktoś mu ją wydarł gołymi rękami. Lena poczuła mdłości, lecz szybko się opanowała. Była pewna, że sama nie może mu pomóc. Zamknęła więc oczy i przywołała Sen.
Czekając na jego przybycie trzy razy zmieniała mu okład, oraz tamowała upływ krwi białym ręcznikiem, który w miarę upływu czasu zmieniał swoją barwę na głęboką czerwień. Śmierć cały czas mamrotał niezrozumiale, i chociaż miał otwarte oczy, to jego wzrok był gdzieś daleko, dziewczyna wątpiła, że jest tutaj razem z nią. W pewnym momencie złapał jej dłoń i przycisnął do rany.
- Zniszcz mnie - powiedział wyraźnie. - Zniszcz - po tych słowach jego spojrzenie ponownie utraciło ostrość, a głos wyrazistość.
Chociaż Lena czekała na Sen najwyżej pół godziny, to czas dłużył się jej, zmieniając każdą minutę w godzinę.
Zupełnie jakbym śniła - pomyślała i sekundę myślała, że to faktycznie sen.
Śmierć nagle zbladł. Wcześniejsza gorączka sprawiła, że jego ciało było zaróżowione, teraz kolor jego skóry przypominał kredę.
Do pokoju nareszcie wpadł Sen - gwałtowny niczym burza na zewnątrz. Szybkim krokiem podszedł do rannego i obejrzał ranę.
- Kto mu to zrobił? - zapytał cicho.
- Takiego go znalazłam. Przed chwilą miał wysoką gorączkę, a teraz zbladł i... - nie wypowiedziała na głos swojego przypuszczenia.
- Spokojnie. Spróbuję go wyleczyć. Na razie możesz odejść, później cie zawołam.
Lena pokręciła głową.
- Wolałabym zostać - po chwili namysłu jej przyjaciel skinął głową i kazał odsunąć się od łóżka. Stanął obok leżącego brata i ujął jego dłoń. Coś wymamrotał, na co Śmierć drgnął i odzyskał jasność umysłu, tylko po to, by gwałtownie zaprzeczyć.
Sen zamknął oczy i puścił jego dłoń, po czym skierował się do Leny.
- On nie chce, bym go uleczył.
- Co? - Lena otworzyła szeroko oczy, nie będąc pena czy słowa Snu są przesłyszeniem.
- On tego nie chce - powtórzył ze smutkiem.
- Co z tego, że nie chce? Nie ma na tyle siły, żeby się oprzeć. Ulecz go!
- Nie zrobię już niczego wbrew jego woli.
- Ulecz go, do cholery. Pomyśl, co będziesz czuł, kiedy odejdzie, chociaż miałeś możliwość uratowania mu życia - podeszła do niego i złapała jego ramię.
- Powiesz mu, że ja kazałam ci to zrobić. Proszę. To twój brat.
- Lena... - spojrzał na nią błagalnie. Wiedziała, że nie powinna była nalegać, lecz teraz nie było odwrotu.
Uratować Śmierć - mężczyznę, który miał ją za nic i tak też ją traktował.
- Po prostu to zrób - ucięła ostro. Sen pokręcił głową, lecz czuła, że wygrała.
Nachylił się nad nim. Jedną dłoń przytknął mu do czoła, drugą do rany. Śmierć otworzył szerzej oczy, czujnie, niczym osaczone zwierzę obserwujące drapieżnika i nie mogące nic poradzić na to, co za chwilę się wydarzy.
Lena stała obok, wstrzymując oddech.
Z gardła Snu wydobył się cichy pomruk, sprawiając, że odgłosy burzy ucichły, chociaż ta dalej trwała. Jedynym odgłosem był teraz cichy szept w nieznanym języku, słyszalny w całym zamku, układający się w śpiewną całość. Język, którym posługiwał się Sen, był już prawie zapomniany, był pierwszym językiem, jakim się posługiwało rodzeństwo. Ale ten język już nie istnieje, przynajmniej nie dla żywych istot.
Był to język pieśni.
Pieśń nadal istnieje, lecz jej stwórcza potęga nie jest tak silna jak wcześniej. Ale Sen wiedział, jak go używać i teraz uleczył Śmierć, mimo, że zajęło mu to wiele godzin.
W międzyczasie burza traciła na sile - proporcjonalnie do zasklepiania się nowostworzonym mięśniem rany wiatr słabł, pioruny odeszły, deszcz zmienił się w kapuśniak. Jedyną niezmienioną rzeczą była właśnie ta pieśń, słyszana w każdym zakątku królestwa. Lena, podobnie jak Sen klęczała czy łóżku, słuchając brzmienia jego głosu, obserwując szokująco szybki proces gojenia. Jego oddech uspokoił się, odcień skóry nabrał zdrowego koloru.
Obserwowała również Sen, który przez te parę godzin nie otworzył oczu ani nie drgnął - ruszały się tylko jego usta, z twarzy emanowało skupienie. W końcu zasnęła, o dziwo nie miała ani jednego snu - zresztą w tym momencie nikt na  żadnym świecie nie doświadczył ani marzenia sennego, ani koszmaru. A kiedy na powrót wróciła do jawy Snu nie było, tak samo jak rany. Była tylko karteczka, a na niej zapisana eleganckim pismem wiadomość.
"Chętnie zobaczę, jak mu wytłumaczysz, że nadal jest. Do dzisiejszej nocy"
Lena uśmiechnęła się, po czym spojrzała na twarz znienawidzonego mężczyzny. W jego królestwie spędziła dwa miesiące - poczeka jeszcze chwilę, by odzyskał więcej sił, a później odejdzie. Dopóki był osłabiony, nie zagrażał jej. Nie zastanawiała się nad tym dłużej, tylko próbowała czerpać jak najwięcej radości i satysfakcji z faktu, że zrobiła coś wbrew jego woli - chociaż niczego jej to nie wynagradzało, to czuła ciepło w sercu na tę myśl.
Poszła do łazienki, chcąc zmienić mu okład. Kiedy wróciła do pokoju miał otwarte oczy, nie zamglone, jak przed paroma godzinami, lecz bystre i chłodne. Nie spodziewała się, że odzyska przytomność tak szybko i zatrzymała się zaskoczona.
Patrzył na nią, kiedy z drżeniem podchodziła do niego. Uklękła tak jak przedtem i ręcznikiem wytarła jego czoło i policzki. Czuła, że śledzi uważnie każdy jej ruch, lecz nie odważyła się popatrzeć w jego oczy. Położyła ręcznik na jego czole i sięgnęła po szklankę z wodą. Ręką podparła jego głowę i przytknęła krawędź szklanki do jego ust.
- Pij - rozkazała cicho. Posłuchał ją, zachłannie przełykając zimny napój. Później usiadła w fotelu niedaleko jego łoża i wbiła wzrok w swoje dłonie, jakby były najciekawszym zjawiskiem jakie kiedykolwiek widziała.
Przez następny tydzień opiekowała się nim przez cały czas, wkładając w tę czynność całe swoje serce, a wyłączając tymczasowo całą swoją nienawiść do niego. Zachowała w sobie tylko chłód i dystans, i może uncję strachu.
By czas szybciej leciał czytała mu na głos książki, wiersze. Niektóre znała, niektóre kojarzyła, a były też takie, których żaden człowiek wcześniej nie czytał, pożyczone przez Śmierć od Snu, z jego biblioteki. W Bibliotece Snów zamieszczone były wszystkie marzenia senne, historie wymyślone i prawdziwe, opowieści i bajki z głów ludzi, dotąd niezapisane, często niedokończone i niezrozumiałe.
Przez cały czas unikała jego wzroku, nie rozmawiała z nim, na wszelkie pytania odpowiadała, w miarę możliwości "tak" lub "nie".
Pewnego ranka Śmierć odzyskał na tyle dużo sił, że poprosił, by Lena pomogła mu wyjść na dwór. Pozwalając się na niej oprzeć wyszli na powietrze i przysiedli na skraju fontanny. Wydawał się być głęboko zamyślony.
- Lena - odezwał się, spoglądając na nią. Chyba pierwszy raz wypowiedział na głos jej imię. Nie dała żadnego znaku, że go słyszy. - Dlaczego mi pomogłaś?
Nie mogąc dopasować dwóch standardowych odpowiedzi dziewczyna zamyśliła się.
- Zdawało mi się, że tego potrzebujesz - odpowiedziała oschle.
- Liczysz na to, że pozwolę ci odejść.
- Nie będę się nawet pytać - mruknęła, lecz po chwili dodała głośniej: - Nie myślałam wtedy o tym. To smutne, że w twoim świecie słowo "bezinteresowność" należy do archaizmów.
Skinął tylko głową. Zerknęła na niego z zaciekawieniem.
- Kto ci to zrobił? Kto cię zranił?
Zbladł słysząc to pytanie, a na jego czole pojawiły się krople potu.
- Jestem zmęczony. Chciałbym wrócić do pokoju.
Zaprowadziła go z powrotem. Chociaż Lena była ciekawa co takiego się wydarzyło, to była również na tyle wrażliwa, że nie nalegała na odpowiedź.
Następnego dnia do krainy Śmierci przybył Sen. Zastał swojego brata i Lenę w jednym z salonów. Obydwoje czytali książki. Atmosfera panująca tam była lekka i przyjemna. Kiedy dziewczyna zobaczyła przyjaciela uśmiechnęła się szeroko, a w jej oczach zabłysnęły świetliki. Sen przysiadł się do nich. Śmierć nie odzywał się prawie w ogóle, spoglądał tylko na brata - Lena zauważyła to i zrozumiała, że mężczyźni chcą porozmawiać na osobności. Wyszła z salonu pod pretekstem, że musi powiadomić Xaviera o niespodziewanym gościu, który zostanie na kolacji. Kiedy wróciła nie weszła do pokoju, tylko stanęła pod drzwiami, za którymi słychać było tylko ciszę.
- Prosiłem cię, żebyś mnie nie leczył - usłyszała głos Śmierci.
- Nie chciałbym wyliczać moich próśb - odpowiedział chłodno. - Ale jeśli chodzi o to drobne nieposłuszeństwo, to nie jest ono moją sprawką. Lena mnie o to poprosiła. Przypomniała jednocześnie, że istnieje taki mały koszmar o imieniu Sumienie, który dręczyłby mnie, gdybym zastosował się do twoich... zaleceń.
- To nie zmienia faktu...
- Daj spokój - przerwał mu ostro Sen. - Byłeś załamany, miałeś dość. Teraz czujesz się już lepiej. Powiedz mi, dlaczego Pożądanie to zrobiła?
- Skąd wiesz, że to ona? - zapytał ze zdenerwowaniem, na co Sen prychnął zniecierpliwiony.
- Upodobała sobie ten niekonwencjonalny sposób na zemstę już wcześniej.
Śmierć milczał chwilę.
- Życie.
- Wiem, że ona nie pała do ciebie siostrzanymi uczuciami, ale... Sądzisz, że byłaby do tego zdolna?
- Chce wojny, będzie ją miała. Przez tyle wieków ignorowałem to, co robiła za pośrednictwem Pożądania - ale to jest już przeszłość. Jeśli jeszcze raz dowiem się, że Życie w jakikolwiek sposób macza palce w moich sprawach... - zawahał się na moment. - Nie, jej nie zniszczę, jest zbyt silna. Ale z Pożądaniem dam sobie radę. Przysięgam, że to zrobię.
Jego głos załamał się.
- Pamiętasz ją, Śnie? - Lena nie wiedziała o co chodzi, lecz chłonęła każde słowo. - To przez nią ją straciłem. Gdybym wtedy zniszczył naszą siostrzenicę, teraz byłoby inaczej. Niszczę tyle rzeczy dookoła, tyle rzeczy... A Pożądania jeszcze nie tknąłem.
- Bracie, nic nie poradzisz na to, co robi Życie. Ale jedno mogę ci powiedzieć - nawet Lucyfer wie, że Lena nie jest zwyczajna. Z każdej istoty wyciąga to, co najlepsze. Jest dobra, na tyle dobra, że nie zostawiła cię wtedy, kiedy potrzebowałeś pomocy. Nie przypomina ci ona kogoś?
- Zgwałciłem ją. Ona się mnie boi. Kiedy będzie miała taką sposobność odejdzie, a ja jej nie zatrzymam.
Lena wstrzymała oddech słysząc jego słowa.
- Dlaczego nie wyjawisz jej prawdy? Przecież to Pożądanie, to ona sprawiła, że nie byłeś sobą.
- Ona nie zna naszego świata! Na nic usprawiedliwianie, tłumaczenie! Zresztą ja sam nie mam zamiaru się usprawiedliwiać.
- Może masz rację, ale powinieneś widzieć jak się ze mną kłóciła, kiedy chciałeś, bym cię nie leczył. Nie chciała twojej krzywdy.
Śmierć przez chwilę nie odpowiadał.
- A ty? - zapytał w końcu.
- Hm?
- Myślałem, że ją kochasz.
Sen roześmiał się serdecznie.
- Kocham ją i to się nie zmieni. Ale i tak nie widzę już Leny i Snu. Widzę Lenę i Śmierć. Słuchaj, skrzywdziłeś ją i męczyłeś, robiłeś najgorsze rzeczy. Ona, może nie w tym samym stopniu, ale od początku waszej znajomości cię znienawidziła. Ale nie chciała, byś uległ zniszczeniu. Może pomogła ci dlatego, by zrobić coś na przekór. Może oczekiwała, że w zamian pozwolisz jej wrócić. Ale może być również inny powód. Nie mogę ci powiedzieć, że to będzie łatwe, ona ci nie ufa, boi się ciebie. Sam gardzę tobą. kiedy pomyślę co jej zrobiłeś. Lecz możesz się zmienić, a ona może ci w tym pomóc. Nie widzisz tego? Dawniej nie byłbyś skory do przyznania się do błędu. Jeśli tylko dasz jej powód, by została...
- Nie poproszę jej o to - uciął jego wypowiedź.
- Jesteś uparty jak osioł - odpowiedział Sen z rozdrażnieniem.
- Przestań mówić jak ludzie.
Lena słyszała, jak Sen westchnął.
- Jestem pewny, że zapłacisz za to, co zrobiłeś. Rodzaj zapłaty zostanie w tajemnicy, przynajmniej tymczasem. Ale...
- Wcale mi nie pomagasz.
- Zarzucasz mi uczłowieczenie, a tymczasem sam zachowujesz się jak człowiek. A co z mottem "lepsza najgorsza prawda niż dobre kłamstwo"?
Lena weszła do pokoju, nie zdradzając, że podsłuchiwała.
- Kolacja będzie za niedługo gotowa - oznajmiła tylko. Śmierć podniósł się powoli z kanapy - zachwiał się i Lena machinalnie postąpiła krok w jego stronę, lecz zatrzymał ją, wystawiając dłoń w jej stronę.
- Poradzę sobie - powiedział tylko i powoli wyszedł z pokoju. Sen popatrzył badawczo na Lenę.
- Śnie... - zaczęła z wahaniem. Trudno było jej się przyznać, że słyszała ich rozmowę, lecz to nie pozostałoby w tajemnicy. Sen szybko zorientował się, co to za wahanie i spojrzał na nią gniewnie.
- Lena, nie możesz chociaż raz pilnować własnego nosa? Gdybym chciał rozmawiać również z tobą z pewnością bym cię zawołał. Musisz szanować czyjąś pry...
- Tak, tak - wywróciła oczami nic nie robiąc sobie z jego prośby. - Za każdym razem, kiedy próbuję się dowiedzieć kto mu to zrobił...
- To teraz już wiesz.
- No tak - Sen przeczuł, że nie tylko o to chciała się zapytać. Czasami jednak lepiej nie być wścibskim, więc nie dopytywał się o nic. Zamiast tego zadał jej bardzo istotne pytanie. Teraz mogła mu samodzielnie udzielić odpowiedzi.
- Co zamierzasz?
- Teraz pójdę na kolację, a później spać - odpowiedziała nie patrząc na niego.
- Wiesz o co mi chodzi.
- Na razie on jest jeszcze słaby. Na razie tutaj zostanę - odpowiedziała szybko. Sen spojrzał na nią wyczekująco, oczekując dalszej odpowiedzi.
- Nie każ mi teraz podejmować takiej decyzji - poprosiła cicho. Podszedł do niej i przytulił, dodając otuchy.
- Czy mam powiedzieć Lucyferowi, że być może za jakiś czas wrócisz?
- Nie, nie wrócę.
- Czyli zostaniesz?
- Mówiłam, że nie wiem - odpowiedziała gniewnie. - Ale na pewno nie wrócę do Lucyfera. Nie wiem, czy potrafię mu wybaczyć. Bardzo się na nim zawiodłam, kiedy postawił interesy ponad mną. Nawet o niczym mu nie wspominaj.
- Skoro nie chcesz iść do Lucyfera, to gdzie pójdziesz?
- Nie wiem. Jakoś sobie dam radę. Na pewno wrócę do świata żywych.
- Nie jakoś. Pomogę ci. Dam mieszkanie i pieniądze. Przynajmniej tyle mogę zrobić - widząc jak kręci głową. - Nie kłóć się ze mną. Jeśli nie przyjmiesz mojej pomocy to wszystko powiem Lucyferowi.
- Dupek.
Roześmiał się, widząc jak wrócił jej humor. Przyłożył palce do jej policzka i pocałował delikatnie w usta - nawet nie, tylko musnął wargi dziewczyny swoimi nie chcąc jej przestraszyć, a jednocześnie pragnąc bliskości. Uśmiechnęła się i popatrzyła w jego oczy. Nie miała zielonego pojęcia jak postąpić.
Przez następne dni ta myśl nie dawała jej spokoju. Zostać, czy nie. Wiedziała, że nie mogła posądzać Śmierci o te wszystkie rzeczy, które jej zrobił, lecz jednocześnie... Patrząc na niego czuła strach, a przed oczami stawały jej obrazy gwałtu, nadal czuła jego krzywdzący dotyk na swoim ciele. Wątpiła, czy wytrzyma jego obecność. Zrobiło jej się go żal, kiedy przypomniała sobie niejasną dla niej konwersacje Snu i Śmierci, ale to nic nie zmieniało - Śmierć miał rację - nic nie mogło go usprawiedliwić. Niektóre wspomnienia może zatrzeć tylko czas, chociaż i to nie jest pewne – zapomnienie to trudna sztuka. Im bardziej ktoś stara się zapomnieć, tym dłużej pamięta.
Opieka nad Śmiercią była dla niej czymś normalnym i przyjemnym - jeśli można to tak nazwać. Mimo, że strach pozostawał, to widząc jego bezradność Lena czuła na sercu ciepło i troskę. Taka już była.
Zastanawiała się długo nad słowami Snu - nad tym, jak powiedział, że potrafi z ludzi wydobyć dobro. Chęć pozostania w tej krainie była wielka, tak samo wielka jak chęć jej opuszczenia. Ale trapiło ją jedno - Czy Śmierć nadal będzie tak miły i tak skruszony kiedy odzyska pełnię sił? Poza tym jeszcze nie przyznał się przed nią do błędu. Wyczekiwała poważnej rozmowy z nim, jednocześnie pragnąc, by nigdy się nie odbyła. Ale w końcu nadeszła.
Miesiąc po jego wypadku szli razem na spacer. Przez większość czasu nie odzywali się do siebie, lecz Lena czuła, że to dzisiaj wszystko się rozstrzygnie.
Usiedli na wystającym korzeniu olbrzymiego drzewa. Śmierć patrzył na swoje dłonie spoczywające na kolanach. Chciał zacząć mówić, lecz nie wiedział jakie słowa będą wystarczająco dobre.
- Lena - zaczął. Popatrzyła na jego twarz z oczekiwaniem. - Chciałem cię przeprosić.
- Powiedz, kiedy się zdecydujesz - rzucił w jej stronę krótkie spojrzenie.
- Chcę cię przeprosić.
- Więc to zrób.
- Przepraszam - słysząc to słowo pokiwała głową. - Myślałem długo nad tym wszystkim. Stwierdziłem, że nie ma usprawiedliwienia na to, czego się dopuściłem. Chcę, żebyś wiedziała, że żałuję, lecz wiem, że to tylko słowa, żadne wynagrodzenie. Dziękuję, że mnie ocaliłaś. Otoczyłaś mnie troską, opiekowałaś się mną, chociaż na to nie zasłużyłem.
Nabrał głośno powietrza do płuc.
- Jeśli chcesz, możesz tutaj zostać. Jeśli chcesz, możesz odejść. Jakąkolwiek podejmiesz decyzję, uszanuję twój wybór. Obiecuję, że już nigdy cię nie skrzywdzę, będę się o ciebie troszczył i będę cię szanował. Jeżeli taka będzie twoja wola, to mogę zniknąć z twojego życia.
- Nie masz zamiaru mi powiedzieć dlaczego się tak... zachowywałeś?
- Nie, nie chcę usprawiedliwiać swoich czynów. To nie ma znaczenia.
- Nawet jeśli to nie byłeś ty?
Uśmiechnął się, zrozumiawszy, że Lena wie co się przydarzyło. Nie poczuł złości, chociaż był pewien, że albo podsłuchała rozmowę z bratem, albo Sen wyjawił jej okoliczności tych wydarzeń – to było mu nawet na rękę.
- Pożądanie jest bardzo silna, lecz to ja straciłem czujność i poddałem się mocy mojej siostrzenicy. Mogłem temu zapobiec.
Lena zastanawiała się przez chwilę. Do oczu naszły jej łzy.
- Śmierć. Ja... Ja muszę stąd odejść. Nie wiem czy potrafiłabym tutaj zostać. Wszystko jest jeszcze takie świeże, takie wyraźne.
Spojrzał na nią i skinął spokojnie głową, chociaż w jego wnętrzu rozpętała się burza smutku. Spodziewał się tego, przygotował się na to, lecz mimo to słowa Leny zabolały go, ugodziły w niego niczym podmuch powietrza w domek z kart.
Lena podniosła się i stanęła tyłem do niego, tak by nie zobaczył jej łez.
- Nie nienawidzę cię. Rozumiem dlaczego tak się stało, lecz to niczego nie zmienia. Przebywając z tobą czuję strach - muszę odejść, by spróbować się go pozbyć. Może się uda, może nie, nie wiem.
Zrobiła parę kroków w stronę zamku.
- Bo wiesz, nie jest złym pożądać - powiedziała cicho. Nie była pewna, czy ją słyszy. - Ale warto łączyć pożądanie z miłością, nie inaczej.
Wróciła do zamku, nie chcąc okazywać chwili słabości. Dopiero w swojej komnacie otarła wierzchem dłoni łzy.
Wieczorem podała mu rękę i pożegnała się z nim. A później... Później stała na chodniku pełnym ludzi. Słońce pieściło jej twarz, wiatr rozwiewał włosy.
Głęboko nabrała powietrza, pierwszy raz od dawna. Patrząc wstecz mogła sądzić, że to był tylko sen. Tyle, że sny z łatwością odchodzą po przebudzeniu, a w zapomnienie najmniej wierzyła.

3 komentarze:

  1. A jednak nie odeszła... brawa dla niej, za altruizm i bezinteresowność.
    Śmierć nie jest taki jaki mi się wydawał? Był taki za sprawą Pożądania? No kur..wa, a już go tak lubiłam. Gwałtów nigdy nie popierałam, ale chciałabym abyś nie zmieniała jego tego ostrego charakterku, bo miało to swój urok, a nie przepadam za szybkimi zmianami na lepsze i zrobienie z kogoś charakternego nagle ciepłych klusek.
    Jego przeprosiny i to, że się nie usprawiedliwiał. Co tu dużo mówić. Cholernie mi zaimponował, znowu.
    Mawia się, że jeśli kogoś się kocha, to powinno się mu dać wolność i pozwolić odejść. Jeśli wróci jest twoje, jeśli nie, to nigdy twoim nie było. - Być może w tym przypadku będzie tak samo i Lena wróci. Choć czuje, że on jej nie da tak po prostu odejść, że będzie ją pilnował, pomagał jej w potrzebie, troszczył się o nią.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiedziałem, że nie odejdzie. Lena nie jest typem człowieka, który uciekłby zostawiając kogoś na śmierć, nawet jeśli tym kimś byłby sam Śmierć.
    Dziwnie pisze mi się "ten Śmierć" bo w moich wyobrażeniach śmiercią zawsze była kobieta (tak z lat dzieciństwa, młodości, przy czytaniu o śmierci, zawsze była kostucha ona, a nie kostucha on). Chyba jestem za dużym szowinistą i to przez to, pewno moja podświadomość uważa, że całe zło to zawsze kobiety zasługa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziekuję za komentarze :) co do płci Śmierci... wiem że dużo osób myśli o Śmierci-kobiecie, ale Tanatos był płci męskiej ;) w języku polskim faktycznie brzmi to dziwnie ;)

      Usuń