Lena
podeszła do Śmierci i z niemałym wahaniem przyłożyła mu do czoła dłoń. Jego
oczy były szeroko otwarte, lecz zdawało jej się, że jej nie dostrzega. Z trudem
przewróciła go na plecy i zobaczyła rozdarcie na koszuli po lewej stronie, pod
którym złowrogo połyskiwała amarantowa rana. Na jego twarzy malowało się
otępienie, a ze spierzchniętych ust wylewał się potok niezrozumiałego bełkotu.
Dziewczyna
bała się go nawet teraz, kiedy wydawał się być całkowicie bezbronny. Ale strach
przed nim nie oznaczał, że mogłaby przejść obok niego obojętnie. Potrzebował
pomocy.
Musiała
go przenieść do pokoju - wiązał się z tym pewien problem. Xavier był daleko, a
ona nie dałaby rady sama go podnieść. Poklepała go po policzku, chcąc by
odzyskał przytomność. I faktycznie, jego wzrok stał się obecny.
-
Musisz mi pomóc. Nie dam rady sama cię przenieść do pokoju. Pomogę ci wstać.
-
Nie... - jego szept był ledwie rozpoznawalny. Ale mimo tego, że zaprotestował
wstał, opierając swój ciężar na ramieniu Leny. Wyjście po schodach zajęło dużo
czasu, lecz w końcu się udało. Kiedy ułożyła go na łóżku jego wzrok
ponownie stanął w malignie.
-
Ty... - jego twarz wykrzywiło przerażenie i smutek. - Nie rób już tego. Błagam.
-
Cicho. Spokojnie - pobiegła do jego łaźni i zamoczyła ręcznik w zimnej wodzie,
po czym zebrała kropelki potu z jego twarzy i przyłożyła improwizowany okład do
czoła. Rozdarła jego koszule i gwałtownie nabrała powietrza.
Rana
była o wiele poważniejsza, niż sądziła. Poszarpana dziura, w miejscu, gdzie
nieco głębiej znajduje się serce. Jakby ktoś mu ją wydarł gołymi rękami. Lena
poczuła mdłości, lecz szybko się opanowała. Była pewna, że sama nie może mu
pomóc. Zamknęła więc oczy i przywołała Sen.
Czekając
na jego przybycie trzy razy zmieniała mu okład, oraz tamowała upływ krwi białym
ręcznikiem, który w miarę upływu czasu zmieniał swoją barwę na głęboką
czerwień. Śmierć cały czas mamrotał niezrozumiale, i chociaż miał otwarte oczy,
to jego wzrok był gdzieś daleko, dziewczyna wątpiła, że jest tutaj razem z nią.
W pewnym momencie złapał jej dłoń i przycisnął do rany.
-
Zniszcz mnie - powiedział wyraźnie. - Zniszcz - po tych słowach jego spojrzenie
ponownie utraciło ostrość, a głos wyrazistość.
Chociaż
Lena czekała na Sen najwyżej pół godziny, to czas dłużył się jej, zmieniając
każdą minutę w godzinę.
Zupełnie
jakbym śniła - pomyślała i sekundę myślała, że to faktycznie sen.
Śmierć
nagle zbladł. Wcześniejsza gorączka sprawiła, że jego ciało było zaróżowione,
teraz kolor jego skóry przypominał kredę.
Do
pokoju nareszcie wpadł Sen - gwałtowny niczym burza na zewnątrz. Szybkim
krokiem podszedł do rannego i obejrzał ranę.
-
Kto mu to zrobił? - zapytał cicho.
-
Takiego go znalazłam. Przed chwilą miał wysoką gorączkę, a teraz zbladł i... -
nie wypowiedziała na głos swojego przypuszczenia.
-
Spokojnie. Spróbuję go wyleczyć. Na razie możesz odejść, później cie zawołam.
Lena
pokręciła głową.
-
Wolałabym zostać - po chwili namysłu jej przyjaciel skinął głową i kazał
odsunąć się od łóżka. Stanął obok leżącego brata i ujął jego dłoń. Coś
wymamrotał, na co Śmierć drgnął i odzyskał jasność umysłu, tylko po to, by
gwałtownie zaprzeczyć.
Sen
zamknął oczy i puścił jego dłoń, po czym skierował się do Leny.
-
On nie chce, bym go uleczył.
-
Co? - Lena otworzyła szeroko oczy, nie będąc pena czy słowa Snu są
przesłyszeniem.
-
On tego nie chce - powtórzył ze smutkiem.
-
Co z tego, że nie chce? Nie ma na tyle siły, żeby się oprzeć. Ulecz go!
-
Nie zrobię już niczego wbrew jego woli.
-
Ulecz go, do cholery. Pomyśl, co będziesz czuł, kiedy odejdzie, chociaż miałeś
możliwość uratowania mu życia - podeszła do niego i złapała jego ramię.
-
Powiesz mu, że ja kazałam ci to zrobić. Proszę. To twój brat.
-
Lena... - spojrzał na nią błagalnie. Wiedziała, że nie powinna była nalegać,
lecz teraz nie było odwrotu.
Uratować
Śmierć - mężczyznę, który miał ją za nic i tak też ją traktował.
-
Po prostu to zrób - ucięła ostro. Sen pokręcił głową, lecz czuła, że wygrała.
Nachylił
się nad nim. Jedną dłoń przytknął mu do czoła, drugą do rany. Śmierć otworzył
szerzej oczy, czujnie, niczym osaczone zwierzę obserwujące drapieżnika i nie
mogące nic poradzić na to, co za chwilę się wydarzy.
Lena
stała obok, wstrzymując oddech.
Z
gardła Snu wydobył się cichy pomruk, sprawiając, że odgłosy burzy ucichły,
chociaż ta dalej trwała. Jedynym odgłosem był teraz cichy szept w nieznanym
języku, słyszalny w całym zamku, układający się w śpiewną całość. Język, którym
posługiwał się Sen, był już prawie zapomniany, był pierwszym językiem, jakim
się posługiwało rodzeństwo. Ale ten język już nie istnieje, przynajmniej nie
dla żywych istot.
Był
to język pieśni.
Pieśń
nadal istnieje, lecz jej stwórcza potęga nie jest tak silna jak wcześniej. Ale
Sen wiedział, jak go używać i teraz uleczył Śmierć, mimo, że zajęło mu to wiele
godzin.
W
międzyczasie burza traciła na sile - proporcjonalnie do zasklepiania się
nowostworzonym mięśniem rany wiatr słabł, pioruny odeszły, deszcz zmienił się w
kapuśniak. Jedyną niezmienioną rzeczą była właśnie ta pieśń, słyszana w każdym
zakątku królestwa. Lena, podobnie jak Sen klęczała czy łóżku, słuchając
brzmienia jego głosu, obserwując szokująco szybki proces gojenia. Jego oddech
uspokoił się, odcień skóry nabrał zdrowego koloru.
Obserwowała
również Sen, który przez te parę godzin nie otworzył oczu ani nie drgnął -
ruszały się tylko jego usta, z twarzy emanowało skupienie. W końcu zasnęła, o
dziwo nie miała ani jednego snu - zresztą w tym momencie nikt na żadnym świecie nie doświadczył ani marzenia
sennego, ani koszmaru. A kiedy na powrót wróciła do jawy Snu nie było, tak samo
jak rany. Była tylko karteczka, a na niej zapisana eleganckim pismem wiadomość.
"Chętnie
zobaczę, jak mu wytłumaczysz, że nadal jest. Do dzisiejszej nocy"
Lena
uśmiechnęła się, po czym spojrzała na twarz znienawidzonego mężczyzny. W jego
królestwie spędziła dwa miesiące - poczeka jeszcze chwilę, by odzyskał więcej
sił, a później odejdzie. Dopóki był osłabiony, nie zagrażał jej. Nie
zastanawiała się nad tym dłużej, tylko próbowała czerpać jak najwięcej radości
i satysfakcji z faktu, że zrobiła coś wbrew jego woli - chociaż niczego jej to
nie wynagradzało, to czuła ciepło w sercu na tę myśl.
Poszła
do łazienki, chcąc zmienić mu okład. Kiedy wróciła do pokoju miał otwarte oczy,
nie zamglone, jak przed paroma godzinami, lecz bystre i chłodne. Nie
spodziewała się, że odzyska przytomność tak szybko i zatrzymała się zaskoczona.
Patrzył
na nią, kiedy z drżeniem podchodziła do niego. Uklękła tak jak przedtem i
ręcznikiem wytarła jego czoło i policzki. Czuła, że śledzi uważnie każdy jej
ruch, lecz nie odważyła się popatrzeć w jego oczy. Położyła ręcznik na jego
czole i sięgnęła po szklankę z wodą. Ręką podparła jego głowę i przytknęła
krawędź szklanki do jego ust.
-
Pij - rozkazała cicho. Posłuchał ją, zachłannie przełykając zimny napój.
Później usiadła w fotelu niedaleko jego łoża i wbiła wzrok w swoje dłonie,
jakby były najciekawszym zjawiskiem jakie kiedykolwiek widziała.
Przez
następny tydzień opiekowała się nim przez cały czas, wkładając w tę czynność
całe swoje serce, a wyłączając tymczasowo całą swoją nienawiść do niego.
Zachowała w sobie tylko chłód i dystans, i może uncję strachu.
By
czas szybciej leciał czytała mu na głos książki, wiersze. Niektóre znała,
niektóre kojarzyła, a były też takie, których żaden człowiek wcześniej nie
czytał, pożyczone przez Śmierć od Snu, z jego biblioteki. W Bibliotece
Snów zamieszczone były wszystkie marzenia senne, historie wymyślone i
prawdziwe, opowieści i bajki z głów ludzi, dotąd niezapisane, często
niedokończone i niezrozumiałe.
Przez
cały czas unikała jego wzroku, nie rozmawiała z nim, na wszelkie pytania
odpowiadała, w miarę możliwości "tak" lub "nie".
Pewnego
ranka Śmierć odzyskał na tyle dużo sił, że poprosił, by Lena pomogła mu wyjść
na dwór. Pozwalając się na niej oprzeć wyszli na powietrze i przysiedli na
skraju fontanny. Wydawał się być głęboko zamyślony.
-
Lena - odezwał się, spoglądając na nią. Chyba pierwszy raz wypowiedział na głos
jej imię. Nie dała żadnego znaku, że go słyszy. - Dlaczego mi pomogłaś?
Nie
mogąc dopasować dwóch standardowych odpowiedzi dziewczyna zamyśliła się.
-
Zdawało mi się, że tego potrzebujesz - odpowiedziała oschle.
-
Liczysz na to, że pozwolę ci odejść.
-
Nie będę się nawet pytać - mruknęła, lecz po chwili dodała głośniej: - Nie
myślałam wtedy o tym. To smutne, że w twoim świecie słowo
"bezinteresowność" należy do archaizmów.
Skinął
tylko głową. Zerknęła na niego z zaciekawieniem.
-
Kto ci to zrobił? Kto cię zranił?
Zbladł
słysząc to pytanie, a na jego czole pojawiły się krople potu.
-
Jestem zmęczony. Chciałbym wrócić do pokoju.
Zaprowadziła
go z powrotem. Chociaż Lena była ciekawa co takiego się wydarzyło, to była również
na tyle wrażliwa, że nie nalegała na odpowiedź.
Następnego
dnia do krainy Śmierci przybył Sen. Zastał swojego brata i Lenę w jednym
z salonów. Obydwoje czytali książki. Atmosfera panująca tam była lekka i
przyjemna. Kiedy dziewczyna zobaczyła przyjaciela uśmiechnęła się szeroko, a w
jej oczach zabłysnęły świetliki. Sen przysiadł się do nich. Śmierć nie odzywał
się prawie w ogóle, spoglądał tylko na brata - Lena zauważyła to i zrozumiała,
że mężczyźni chcą porozmawiać na osobności. Wyszła z salonu pod pretekstem, że
musi powiadomić Xaviera o niespodziewanym gościu, który zostanie na kolacji.
Kiedy wróciła nie weszła do pokoju, tylko stanęła pod drzwiami, za którymi
słychać było tylko ciszę.
-
Prosiłem cię, żebyś mnie nie leczył - usłyszała głos Śmierci.
-
Nie chciałbym wyliczać moich próśb - odpowiedział chłodno. - Ale jeśli chodzi o
to drobne nieposłuszeństwo, to nie jest ono moją sprawką. Lena mnie o to
poprosiła. Przypomniała jednocześnie, że istnieje taki mały koszmar o imieniu
Sumienie, który dręczyłby mnie, gdybym zastosował się do twoich... zaleceń.
-
To nie zmienia faktu...
-
Daj spokój - przerwał mu ostro Sen. - Byłeś załamany, miałeś dość. Teraz
czujesz się już lepiej. Powiedz mi, dlaczego Pożądanie to zrobiła?
-
Skąd wiesz, że to ona? - zapytał ze zdenerwowaniem, na co Sen prychnął
zniecierpliwiony.
-
Upodobała sobie ten niekonwencjonalny sposób na zemstę już wcześniej.
Śmierć
milczał chwilę.
-
Życie.
-
Wiem, że ona nie pała do ciebie siostrzanymi uczuciami, ale... Sądzisz, że
byłaby do tego zdolna?
-
Chce wojny, będzie ją miała. Przez tyle wieków ignorowałem to, co robiła za
pośrednictwem Pożądania - ale to jest już przeszłość. Jeśli jeszcze raz dowiem
się, że Życie w jakikolwiek sposób macza palce w moich sprawach... - zawahał
się na moment. - Nie, jej nie zniszczę, jest zbyt silna. Ale z Pożądaniem dam
sobie radę. Przysięgam, że to zrobię.
Jego
głos załamał się.
-
Pamiętasz ją, Śnie? - Lena nie wiedziała o co chodzi, lecz chłonęła każde
słowo. - To przez nią ją straciłem. Gdybym wtedy zniszczył naszą siostrzenicę,
teraz byłoby inaczej. Niszczę tyle rzeczy dookoła, tyle rzeczy... A Pożądania
jeszcze nie tknąłem.
-
Bracie, nic nie poradzisz na to, co robi Życie. Ale jedno mogę ci powiedzieć -
nawet Lucyfer wie, że Lena nie jest zwyczajna. Z każdej istoty wyciąga to, co
najlepsze. Jest dobra, na tyle dobra, że nie zostawiła cię wtedy, kiedy
potrzebowałeś pomocy. Nie przypomina ci ona kogoś?
-
Zgwałciłem ją. Ona się mnie boi. Kiedy będzie miała taką sposobność odejdzie, a
ja jej nie zatrzymam.
Lena
wstrzymała oddech słysząc jego słowa.
-
Dlaczego nie wyjawisz jej prawdy? Przecież to Pożądanie, to ona sprawiła, że
nie byłeś sobą.
-
Ona nie zna naszego świata! Na nic usprawiedliwianie, tłumaczenie! Zresztą ja
sam nie mam zamiaru się usprawiedliwiać.
-
Może masz rację, ale powinieneś widzieć jak się ze mną kłóciła, kiedy chciałeś,
bym cię nie leczył. Nie chciała twojej krzywdy.
Śmierć
przez chwilę nie odpowiadał.
-
A ty? - zapytał w końcu.
-
Hm?
-
Myślałem, że ją kochasz.
Sen
roześmiał się serdecznie.
-
Kocham ją i to się nie zmieni. Ale i tak nie widzę już Leny i Snu. Widzę Lenę i
Śmierć. Słuchaj, skrzywdziłeś ją i męczyłeś, robiłeś najgorsze rzeczy. Ona,
może nie w tym samym stopniu, ale od początku waszej znajomości cię
znienawidziła. Ale nie chciała, byś uległ zniszczeniu. Może pomogła ci dlatego,
by zrobić coś na przekór. Może oczekiwała, że w zamian pozwolisz jej wrócić.
Ale może być również inny powód. Nie mogę ci powiedzieć, że to będzie łatwe,
ona ci nie ufa, boi się ciebie. Sam gardzę tobą. kiedy pomyślę co jej zrobiłeś.
Lecz możesz się zmienić, a ona może ci w tym pomóc. Nie widzisz tego? Dawniej
nie byłbyś skory do przyznania się do błędu. Jeśli tylko dasz jej powód, by
została...
-
Nie poproszę jej o to - uciął jego wypowiedź.
-
Jesteś uparty jak osioł - odpowiedział Sen z rozdrażnieniem.
-
Przestań mówić jak ludzie.
Lena
słyszała, jak Sen westchnął.
-
Jestem pewny, że zapłacisz za to, co zrobiłeś. Rodzaj zapłaty zostanie w
tajemnicy, przynajmniej tymczasem. Ale...
-
Wcale mi nie pomagasz.
-
Zarzucasz mi uczłowieczenie, a tymczasem sam zachowujesz się jak człowiek. A co
z mottem "lepsza najgorsza prawda niż dobre kłamstwo"?
Lena
weszła do pokoju, nie zdradzając, że podsłuchiwała.
-
Kolacja będzie za niedługo gotowa - oznajmiła tylko. Śmierć podniósł się powoli
z kanapy - zachwiał się i Lena machinalnie postąpiła krok w jego stronę, lecz
zatrzymał ją, wystawiając dłoń w jej stronę.
-
Poradzę sobie - powiedział tylko i powoli wyszedł z pokoju. Sen popatrzył
badawczo na Lenę.
-
Śnie... - zaczęła z wahaniem. Trudno było jej się przyznać, że słyszała ich
rozmowę, lecz to nie pozostałoby w tajemnicy. Sen szybko zorientował się, co to
za wahanie i spojrzał na nią gniewnie.
-
Lena, nie możesz chociaż raz pilnować własnego nosa? Gdybym chciał rozmawiać również
z tobą z pewnością bym cię zawołał. Musisz szanować czyjąś pry...
-
Tak, tak - wywróciła oczami nic nie robiąc sobie z jego prośby. - Za każdym
razem, kiedy próbuję się dowiedzieć kto mu to zrobił...
-
To teraz już wiesz.
-
No tak - Sen przeczuł, że nie tylko o to chciała się zapytać. Czasami jednak
lepiej nie być wścibskim, więc nie dopytywał się o nic. Zamiast tego zadał jej
bardzo istotne pytanie. Teraz mogła mu samodzielnie udzielić odpowiedzi.
-
Co zamierzasz?
-
Teraz pójdę na kolację, a później spać - odpowiedziała nie patrząc na niego.
-
Wiesz o co mi chodzi.
-
Na razie on jest jeszcze słaby. Na razie tutaj zostanę - odpowiedziała szybko.
Sen spojrzał na nią wyczekująco, oczekując dalszej odpowiedzi.
-
Nie każ mi teraz podejmować takiej decyzji - poprosiła cicho. Podszedł do niej
i przytulił, dodając otuchy.
-
Czy mam powiedzieć Lucyferowi, że być może za jakiś czas wrócisz?
-
Nie, nie wrócę.
-
Czyli zostaniesz?
-
Mówiłam, że nie wiem - odpowiedziała gniewnie. - Ale na pewno nie wrócę do
Lucyfera. Nie wiem, czy potrafię mu wybaczyć. Bardzo się na nim zawiodłam,
kiedy postawił interesy ponad mną. Nawet o niczym mu nie wspominaj.
-
Skoro nie chcesz iść do Lucyfera, to gdzie pójdziesz?
-
Nie wiem. Jakoś sobie dam radę. Na pewno wrócę do świata żywych.
-
Nie jakoś. Pomogę ci. Dam mieszkanie i pieniądze. Przynajmniej tyle mogę zrobić
- widząc jak kręci głową. - Nie kłóć się ze mną. Jeśli nie przyjmiesz mojej
pomocy to wszystko powiem Lucyferowi.
-
Dupek.
Roześmiał
się, widząc jak wrócił jej humor. Przyłożył palce do jej policzka i pocałował
delikatnie w usta - nawet nie, tylko musnął wargi dziewczyny swoimi nie chcąc jej
przestraszyć, a jednocześnie pragnąc bliskości. Uśmiechnęła się i
popatrzyła w jego oczy. Nie miała zielonego pojęcia jak postąpić.
Przez
następne dni ta myśl nie dawała jej spokoju. Zostać, czy nie. Wiedziała, że nie
mogła posądzać Śmierci o te wszystkie rzeczy, które jej zrobił, lecz
jednocześnie... Patrząc na niego czuła strach, a przed oczami stawały jej
obrazy gwałtu, nadal czuła jego krzywdzący dotyk na swoim ciele. Wątpiła, czy
wytrzyma jego obecność. Zrobiło jej się go żal, kiedy przypomniała sobie
niejasną dla niej konwersacje Snu i Śmierci, ale to nic nie zmieniało - Śmierć
miał rację - nic nie mogło go usprawiedliwić. Niektóre wspomnienia może zatrzeć
tylko czas, chociaż i to nie jest pewne – zapomnienie to trudna sztuka. Im
bardziej ktoś stara się zapomnieć, tym dłużej pamięta.
Opieka
nad Śmiercią była dla niej czymś normalnym i przyjemnym - jeśli można to tak
nazwać. Mimo, że strach pozostawał, to widząc jego bezradność Lena czuła na
sercu ciepło i troskę. Taka już była.
Zastanawiała
się długo nad słowami Snu - nad tym, jak powiedział, że potrafi z ludzi wydobyć
dobro. Chęć pozostania w tej krainie była wielka, tak samo wielka jak chęć jej
opuszczenia. Ale trapiło ją jedno - Czy Śmierć nadal będzie tak miły i tak
skruszony kiedy odzyska pełnię sił? Poza tym jeszcze nie przyznał się przed nią
do błędu. Wyczekiwała poważnej rozmowy z nim, jednocześnie pragnąc, by nigdy
się nie odbyła. Ale w końcu nadeszła.
Miesiąc
po jego wypadku szli razem na spacer. Przez większość czasu nie odzywali się do
siebie, lecz Lena czuła, że to dzisiaj wszystko się rozstrzygnie.
Usiedli
na wystającym korzeniu olbrzymiego drzewa. Śmierć patrzył na swoje dłonie
spoczywające na kolanach. Chciał zacząć mówić, lecz nie wiedział jakie słowa
będą wystarczająco dobre.
-
Lena - zaczął. Popatrzyła na jego twarz z oczekiwaniem. - Chciałem cię
przeprosić.
-
Powiedz, kiedy się zdecydujesz - rzucił w jej stronę krótkie spojrzenie.
-
Chcę cię przeprosić.
-
Więc to zrób.
-
Przepraszam - słysząc to słowo pokiwała głową. - Myślałem długo nad tym
wszystkim. Stwierdziłem, że nie ma usprawiedliwienia na to, czego się
dopuściłem. Chcę, żebyś wiedziała, że żałuję, lecz wiem, że to tylko słowa,
żadne wynagrodzenie. Dziękuję, że mnie ocaliłaś. Otoczyłaś mnie troską,
opiekowałaś się mną, chociaż na to nie zasłużyłem.
Nabrał
głośno powietrza do płuc.
-
Jeśli chcesz, możesz tutaj zostać. Jeśli chcesz, możesz odejść. Jakąkolwiek
podejmiesz decyzję, uszanuję twój wybór. Obiecuję, że już nigdy cię nie
skrzywdzę, będę się o ciebie troszczył i będę cię szanował. Jeżeli taka będzie
twoja wola, to mogę zniknąć z twojego życia.
-
Nie masz zamiaru mi powiedzieć dlaczego się tak... zachowywałeś?
-
Nie, nie chcę usprawiedliwiać swoich czynów. To nie ma znaczenia.
-
Nawet jeśli to nie byłeś ty?
Uśmiechnął
się, zrozumiawszy, że Lena wie co się przydarzyło. Nie poczuł złości, chociaż
był pewien, że albo podsłuchała rozmowę z bratem, albo Sen wyjawił jej
okoliczności tych wydarzeń – to było mu nawet na rękę.
-
Pożądanie jest bardzo silna, lecz to ja straciłem czujność i poddałem się mocy
mojej siostrzenicy. Mogłem temu zapobiec.
Lena
zastanawiała się przez chwilę. Do oczu naszły jej łzy.
-
Śmierć. Ja... Ja muszę stąd odejść. Nie wiem czy potrafiłabym tutaj zostać.
Wszystko jest jeszcze takie świeże, takie wyraźne.
Spojrzał
na nią i skinął spokojnie głową, chociaż w jego wnętrzu rozpętała się burza
smutku. Spodziewał się tego, przygotował się na to, lecz mimo to słowa Leny
zabolały go, ugodziły w niego niczym podmuch powietrza w domek z kart.
Lena
podniosła się i stanęła tyłem do niego, tak by nie zobaczył jej łez.
-
Nie nienawidzę cię. Rozumiem dlaczego tak się stało, lecz to niczego nie
zmienia. Przebywając z tobą czuję strach - muszę odejść, by spróbować się go
pozbyć. Może się uda, może nie, nie wiem.
Zrobiła
parę kroków w stronę zamku.
-
Bo wiesz, nie jest złym pożądać - powiedziała cicho. Nie była pewna, czy ją słyszy.
- Ale warto łączyć pożądanie z miłością, nie inaczej.
Wróciła
do zamku, nie chcąc okazywać chwili słabości. Dopiero w swojej komnacie otarła
wierzchem dłoni łzy.
Wieczorem
podała mu rękę i pożegnała się z nim. A później... Później stała na chodniku
pełnym ludzi. Słońce pieściło jej twarz, wiatr rozwiewał włosy.
Głęboko
nabrała powietrza, pierwszy raz od dawna. Patrząc wstecz mogła sądzić, że to
był tylko sen. Tyle, że sny z łatwością odchodzą po przebudzeniu, a w
zapomnienie najmniej wierzyła.
A jednak nie odeszła... brawa dla niej, za altruizm i bezinteresowność.
OdpowiedzUsuńŚmierć nie jest taki jaki mi się wydawał? Był taki za sprawą Pożądania? No kur..wa, a już go tak lubiłam. Gwałtów nigdy nie popierałam, ale chciałabym abyś nie zmieniała jego tego ostrego charakterku, bo miało to swój urok, a nie przepadam za szybkimi zmianami na lepsze i zrobienie z kogoś charakternego nagle ciepłych klusek.
Jego przeprosiny i to, że się nie usprawiedliwiał. Co tu dużo mówić. Cholernie mi zaimponował, znowu.
Mawia się, że jeśli kogoś się kocha, to powinno się mu dać wolność i pozwolić odejść. Jeśli wróci jest twoje, jeśli nie, to nigdy twoim nie było. - Być może w tym przypadku będzie tak samo i Lena wróci. Choć czuje, że on jej nie da tak po prostu odejść, że będzie ją pilnował, pomagał jej w potrzebie, troszczył się o nią.
Wiedziałem, że nie odejdzie. Lena nie jest typem człowieka, który uciekłby zostawiając kogoś na śmierć, nawet jeśli tym kimś byłby sam Śmierć.
OdpowiedzUsuńDziwnie pisze mi się "ten Śmierć" bo w moich wyobrażeniach śmiercią zawsze była kobieta (tak z lat dzieciństwa, młodości, przy czytaniu o śmierci, zawsze była kostucha ona, a nie kostucha on). Chyba jestem za dużym szowinistą i to przez to, pewno moja podświadomość uważa, że całe zło to zawsze kobiety zasługa.
Dziekuję za komentarze :) co do płci Śmierci... wiem że dużo osób myśli o Śmierci-kobiecie, ale Tanatos był płci męskiej ;) w języku polskim faktycznie brzmi to dziwnie ;)
Usuń