poniedziałek, 2 lutego 2015

VIII. Zacząć od nowa II.

Lena wracając do swojego mieszkania czuła jakby nogi miała z galarety. Spokój i opanowanie, które udało jej się zachować podczas spotkania Śmierci najwyraźniej ją opuściły – w krwi buzowała jej adrenalina, serce niebezpiecznie mocno dudniło w jej piersi.
Z hospicjum wracała najkrótszą drogą, przez park. Była jesień i drzewa przybrały dziesiątki kolorów, błyszczały złotem, czerwienią, wirowały razem z wiatrem. Dziewczyna przysiadła na moment na ławce nad niewielkim stawem. Słońce odbijało się w tafli wody, rzucając złociste refleksy. Było tutaj tak spokojnie. Błękitne niebo było niemal bezchmurne – tylko w jej sercu panowała burza.
Czy spotkają się ponownie? Czy właśnie tego chciała? Sama nie mogła odpowiedzieć na to pytanie. Nie wiedziała czy powinna do tego dążyć, czy raczej pozostawić wszystko przypadkowi. On już wiedział gdzie jej szukać, chociaż szczerze wątpiła, że będzie próbował ponownie się z nią spotkać.
Wstała powoli z ławki. Wiatr zaplątał się w jej włosach, rozwiewając je na wszystkie strony. Przez jej ciało przeszły dreszcze zimna, chociaż nie było tak bardzo chłodno – zapięła guziki beżowego płaszcza i ruszyła do domu.
Jej mieszkanie było małe i przytulne. Miała je na własność – to był prezent od Snu. Urządziła je w jasnych kolorach, składało się z przestronnego salonu połączonego z kuchnią, wygodną sypialnią i dużą łazienką. Tyle jej wystarczało. Rzadko kiedy zapraszała tutaj kogokolwiek – najczęstszym gościem był Sen, sporadycznie odwiedzali ją znajomi z hospicjum – wolała wychodzić z nimi na miasto, nie chciała być ograniczana czterema ścianami. Chodzili do kawiarni, na wystawy w galeriach, czasami wybierali się do klubów – Lena czuła się w ich towarzystwie dobrze, pewnie. Osoby z tej grupy byli również wolontariuszami, chociaż w miarę upływu czasu grupka ta poszerzyła się o nowych znajomych, poznanych podczas wspólnych wypadów.
Między ludźmi czuła się tak dobrze, tak normalnie. Życie poza społeczeństwem, chociaż wcześniej jej nie przeszkadzało, teraz wydawało jej się niepoprawne, jakby traciła cząstkę swojego człowieczeństwa.
Ale nie mogła powiedzieć, że stała się prawdziwym człowiekiem. Osiemnaście lat pod skrzydłami Lucyfera zrobiło swoje.
Wieczorem wzięła pospieszny prysznic, ubrała się dłuższą koszulkę z krótkim rękawem. Położyła się na łóżku, w nadziei, że zaśnie i nie będzie musiała rozmyślać. Ale leżąc w ciemności jej umysł pracował jeszcze szybciej i nie mogła przestać analizować dzisiejszego spotkania.
- Możesz do mnie przyjść, Śnie? – powiedziała w głąb pokoju. Po paru chwilach zmaterializował się.
- O co chodzi? – widział, jak bardzo jest poruszona i czekał na wyjaśnienia. Położył się obok niej na łóżku, a ona oparła głowę na jego torsie, tak, by nie musiała patrzeć na jego oczy.
- Wiesz... – zamyśliła się. – Spotkałam dzisiaj Śmierć.
- Tak?
Pokiwała głową.
- Był naprawdę miły. Cieszę się, że go spotkałam, a jednocześnie... Czuję, jakby... No po prostu przejęłam się tym wszystkim i boję się, że nie dam rady spać. Nie sądziłam, że aż tak bardzo to mnie poruszy. Od dłuższego czasu myślałam o tym, jak będzie wyglądało nasze spotkanie... Kiedy go zobaczyłam nie czułam nic złego. To znaczy nie bałam się, przynajmniej bardziej niż wtedy.
A kiedy poszedł po Petera... Był taki delikatny.
- To znaczy?
- Chodzi mi o to, że był miły i jakby empatyczny.
Sen zaśmiał się.
- Wiesz, Lena, on tak nigdy nie robi. Nie może.
- Dlaczego?
- Gdyby z każdym umierającym człowiekiem wdawał się w osobiste rozmowy, w końcu nie wytrzymałby tego natłoku, nie poradziłby sobie sam ze sobą, czułby się winny, chociaż w rzeczywistości on po prostu wykonuje swoje zadanie. Jest pod tym względem bardzo ostrożny – musi uważać, by nie zatracić się w tym całym bólu i cierpieniu. To nie jest dla niego łatwe, lecz bardzo się stara.
- Więc dlaczego taki był?
- Może chciał ci zrobić mały prezent.
- To miło z jego strony – przyznała Lena. – Po tym wszystkim... zaproponowałam mu kawę. Poszedł ze mną do kawiarni, a kiedy się żegnaliśmy, to nie słowem „żegnaj”, lecz „do widzenia”. A dokładniej to ja powiedziałam „do widzenia”.
- Czyli chcesz go jeszcze spotkać?
- Sama nie wiem. Wiem tylko tyle, że nie chcę go nie spotykać.
Milczeli przez chwilę. Sen głaskał ją po plecach, na co Lena przymknęła oczy.
- Co o tym wszystkim sądzisz? – zapytała w końcu.
- Ja? Mój osąd nie powinien wpływać na twoją decyzję.
- Nie pomagasz mi.
- Mogę tylko powiedzieć, że mój brat jest dobry. Tylko z pozoru jest taki chłodny, z zewnątrz, bo w środku… On po prostu zawsze był wrażliwy. Nie wiem dlaczego. Antropomorficzna idea śmierci nie powinna być wrażliwa. To nie jest dla niego korzystne. Przez bardzo długi czas bardzo przeżywał rozpacz, jaką napotykał podczas żniw. A później…
Lena nadstawiła uszu. Sen przestał gładzić jej plecy i zamilkł na parę sekund.
- Wiesz, Lena, to kim się staniesz nie jest zależne tylko od ciebie. To doświadczenia nas kształtują. Nie tylko ludzi, również nas. A nawet, przede wszystkim nas. I to właśnie dlatego Śmierć stał się tym, kim jest.
Lena przechyliła głowę, by na niego spojrzeć.
- Strasznie delikatnie to ująłeś.
Uśmiechnął się szeroko.
- Jeśli go spotkasz być może sam ci opowie o sobie. Ja nie sprawdzam się w roli gawędziarza.
- Naprawdę? Ty? Kto to widział taki Sen, który nie jest gawędziarzem.
- No, może źle to ująłem. Ale to niczego nie zmienia. To jego historia i jeśli chce, bym nikomu jej nie powierzał to ma swoje powody.
Westchnęła.
- Nie da się z ciebie nic wyciągnąć.
- W każdym razie, mogę ci powiedzieć, że jest dobry, jednak nie mogę ci wskazać decyzji, którą podejmiesz. Tylko ty o sobie decydujesz. A teraz pomogę ci zasnąć – pogładził ją po głowie, objął ramieniem i poczuła napływającą ze wszystkich stron senność.
Zamknęła oczy i niemal natychmiast zasnęła. Śniła jej się Pożądanie, która trzymała w ręku serce Śmierci. Chwilę później zobaczyła Sen i nagle leciała między gwiazdami i już nic nie mogło jej przestraszyć.

Dzięki, Śnie – pomyślała i całą uwagę skupiła na liczeniu nieskończonych gwiazd.