Lena
wracając do swojego mieszkania czuła jakby nogi miała z galarety. Spokój i
opanowanie, które udało jej się zachować podczas spotkania Śmierci najwyraźniej
ją opuściły – w krwi buzowała jej adrenalina, serce niebezpiecznie mocno
dudniło w jej piersi.
Z
hospicjum wracała najkrótszą drogą, przez park. Była jesień i drzewa przybrały
dziesiątki kolorów, błyszczały złotem, czerwienią, wirowały razem z wiatrem.
Dziewczyna przysiadła na moment na ławce nad niewielkim stawem. Słońce odbijało
się w tafli wody, rzucając złociste refleksy. Było tutaj tak spokojnie.
Błękitne niebo było niemal bezchmurne – tylko w jej sercu panowała burza.
Czy
spotkają się ponownie? Czy właśnie tego chciała? Sama nie mogła odpowiedzieć na
to pytanie. Nie wiedziała czy powinna do tego dążyć, czy raczej pozostawić
wszystko przypadkowi. On już wiedział gdzie jej szukać, chociaż szczerze
wątpiła, że będzie próbował ponownie się z nią spotkać.
Wstała
powoli z ławki. Wiatr zaplątał się w jej włosach, rozwiewając je na wszystkie
strony. Przez jej ciało przeszły dreszcze zimna, chociaż nie było tak bardzo
chłodno – zapięła guziki beżowego płaszcza i ruszyła do domu.
Jej
mieszkanie było małe i przytulne. Miała je na własność – to był prezent od Snu.
Urządziła je w jasnych kolorach, składało się z przestronnego salonu
połączonego z kuchnią, wygodną sypialnią i dużą łazienką. Tyle jej wystarczało.
Rzadko kiedy zapraszała tutaj kogokolwiek – najczęstszym gościem był Sen,
sporadycznie odwiedzali ją znajomi z hospicjum – wolała wychodzić z nimi na
miasto, nie chciała być ograniczana czterema ścianami. Chodzili do kawiarni, na
wystawy w galeriach, czasami wybierali się do klubów – Lena czuła się w ich
towarzystwie dobrze, pewnie. Osoby z tej grupy byli również wolontariuszami,
chociaż w miarę upływu czasu grupka ta poszerzyła się o nowych znajomych,
poznanych podczas wspólnych wypadów.
Między
ludźmi czuła się tak dobrze, tak normalnie. Życie poza społeczeństwem, chociaż
wcześniej jej nie przeszkadzało, teraz wydawało jej się niepoprawne, jakby
traciła cząstkę swojego człowieczeństwa.
Ale
nie mogła powiedzieć, że stała się prawdziwym człowiekiem. Osiemnaście lat pod
skrzydłami Lucyfera zrobiło swoje.
Wieczorem
wzięła pospieszny prysznic, ubrała się dłuższą koszulkę z krótkim rękawem.
Położyła się na łóżku, w nadziei, że zaśnie i nie będzie musiała rozmyślać. Ale
leżąc w ciemności jej umysł pracował jeszcze szybciej i nie mogła przestać
analizować dzisiejszego spotkania.
-
Możesz do mnie przyjść, Śnie? – powiedziała w głąb pokoju. Po paru chwilach
zmaterializował się.
-
O co chodzi? – widział, jak bardzo jest poruszona i czekał na wyjaśnienia.
Położył się obok niej na łóżku, a ona oparła głowę na jego torsie, tak, by nie
musiała patrzeć na jego oczy.
-
Wiesz... – zamyśliła się. – Spotkałam dzisiaj Śmierć.
-
Tak?
Pokiwała
głową.
-
Był naprawdę miły. Cieszę się, że go spotkałam, a jednocześnie... Czuję,
jakby... No po prostu przejęłam się tym wszystkim i boję się, że nie dam rady
spać. Nie sądziłam, że aż tak bardzo to mnie poruszy. Od dłuższego czasu
myślałam o tym, jak będzie wyglądało nasze spotkanie... Kiedy go zobaczyłam nie
czułam nic złego. To znaczy nie bałam się, przynajmniej bardziej niż wtedy.
A
kiedy poszedł po Petera... Był taki delikatny.
-
To znaczy?
-
Chodzi mi o to, że był miły i jakby empatyczny.
Sen
zaśmiał się.
-
Wiesz, Lena, on tak nigdy nie robi. Nie może.
-
Dlaczego?
-
Gdyby z każdym umierającym człowiekiem wdawał się w osobiste rozmowy, w końcu
nie wytrzymałby tego natłoku, nie poradziłby sobie sam ze sobą, czułby się
winny, chociaż w rzeczywistości on po prostu wykonuje swoje zadanie. Jest pod
tym względem bardzo ostrożny – musi uważać, by nie zatracić się w tym całym
bólu i cierpieniu. To nie jest dla niego łatwe, lecz bardzo się stara.
-
Więc dlaczego taki był?
-
Może chciał ci zrobić mały prezent.
-
To miło z jego strony – przyznała Lena. – Po tym wszystkim... zaproponowałam mu
kawę. Poszedł ze mną do kawiarni, a kiedy się żegnaliśmy, to nie słowem
„żegnaj”, lecz „do widzenia”. A dokładniej to ja powiedziałam „do widzenia”.
-
Czyli chcesz go jeszcze spotkać?
-
Sama nie wiem. Wiem tylko tyle, że nie chcę go nie spotykać.
Milczeli
przez chwilę. Sen głaskał ją po plecach, na co Lena przymknęła oczy.
-
Co o tym wszystkim sądzisz? – zapytała w końcu.
-
Ja? Mój osąd nie powinien wpływać na twoją decyzję.
-
Nie pomagasz mi.
-
Mogę tylko powiedzieć, że mój brat jest dobry. Tylko z pozoru jest taki
chłodny, z zewnątrz, bo w środku… On po prostu zawsze był wrażliwy. Nie wiem
dlaczego. Antropomorficzna idea śmierci nie powinna być wrażliwa. To nie jest
dla niego korzystne. Przez bardzo długi czas bardzo przeżywał rozpacz, jaką
napotykał podczas żniw. A później…
Lena
nadstawiła uszu. Sen przestał gładzić jej plecy i zamilkł na parę sekund.
-
Wiesz, Lena, to kim się staniesz nie jest zależne tylko od ciebie. To
doświadczenia nas kształtują. Nie tylko ludzi, również nas. A nawet, przede
wszystkim nas. I to właśnie dlatego Śmierć stał się tym, kim jest.
Lena
przechyliła głowę, by na niego spojrzeć.
-
Strasznie delikatnie to ująłeś.
Uśmiechnął
się szeroko.
-
Jeśli go spotkasz być może sam ci opowie o sobie. Ja nie sprawdzam się w roli
gawędziarza.
-
Naprawdę? Ty? Kto to widział taki Sen, który nie jest gawędziarzem.
-
No, może źle to ująłem. Ale to niczego nie zmienia. To jego historia i jeśli
chce, bym nikomu jej nie powierzał to ma swoje powody.
Westchnęła.
-
Nie da się z ciebie nic wyciągnąć.
-
W każdym razie, mogę ci powiedzieć, że jest dobry, jednak nie mogę ci wskazać
decyzji, którą podejmiesz. Tylko ty o sobie decydujesz. A teraz pomogę ci zasnąć
– pogładził ją po głowie, objął ramieniem i poczuła napływającą ze
wszystkich stron senność.
Zamknęła
oczy i niemal natychmiast zasnęła. Śniła jej się Pożądanie, która trzymała w
ręku serce Śmierci. Chwilę później zobaczyła Sen i nagle leciała między
gwiazdami i już nic nie mogło jej przestraszyć.
Dzięki,
Śnie – pomyślała i całą uwagę skupiła na liczeniu nieskończonych gwiazd.
Nie wiem czy chcę go spotkać, ale wiem, że nie chcę go nie spotykać - to jest już odpowiedzią samą w sobie ;-) Piękne, to zdanie było tak proste i banalne, a jednak niezwykle piękne <3 Ponoć nie kocha się za coś, a pomimo czegoś, bo nie istnieje żaden powód do miłości - ja w te banały nie wierzę, ale myślę, że Śmierć jest za co pokochać, bo w głębi duszy jest bardzo wrażliwy, z pewnością ma ciekawą historię i wydaje mi się, że nie jest taki zły i bezwzględny za jakiego chce uchodzić, ale zawsze mi się tak wydawało, że u niego to tylko taka twarda poza.
OdpowiedzUsuńSen jest za dobry, nie umie o Lenę nawet zawalczyć, niby ją ma, ale w jej fantazjach cały czas jest Śmierć. Tamten, ten drugi jest zwyczajnie ciekawszy, fascynuje, a bez pierwszej fascynacji nie ma możliwości by później zaiskrzyła miłość, wszystko zaczyna się od ciekawości, fascynacji, a to Śmierci była ciekawa już przy pierwszym spotkaniu, bo Sen znała od zawsze, Sen nie był więc ciekawy, był znany, nie fascynował.
Wiem, że komentarz cholernie chaotyczny, ale mam nadzieję, że coś z niego wyciągniesz i mnie zrozumiesz (nie uważam cię za głupią, tylko siebie po nieprzespanej nocy za niezbyt mądrą, ale kurcze nie potrafię się od twojego bloga oderwać).
Ten trójkąt ja bym porównał do takiego pierwszego zakochania wśród przyjaciół. Przychodzi mi na myśl troje przyjaciół, dwóch chłopców i jedna dziewczynka - jeden robi jej na złość, drugi zawsze ją broni, woli tego drugiego, co jest logiczne, ale wbrew logice ten pierwszy ją bardziej pociąga. Ona jest rozdarta - i ta dziewczynka i ta Lena i boje się czym może to zaowocować.
OdpowiedzUsuń