Mógł
to przewidzieć. Przecież uważał się za istotę mądrą, doświadczoną i stojącą w hierarchii
istot niemal na szczycie. Śmierć od wieków twierdził, że nic nie jest w stanie
wytrącić go z równowagi. Aż do teraz. Do dzisiejszego przypadkowego spotkania
Leny. Te dwa lata upłynęły na rozmyślaniach, których temat był niemal zawsze
taki sam.
Uważa
mnie za potwora – myślał rozpaczliwie Śmierć.
Przez
ten moment, w którym Lena opiekowała się nim pomyślał, ba, był pewny, że tylko
przed nią mógłby otworzyć swoje serce. Patrząc na oddalającą się dziewczynę czuł
jednak smutek – chociaż ich pożegnanie było tak pełne nadziei, to w jego
gładki, kryształowo czarny ocean spokoju ugodziło jedno wspomnienie. Dawne
wspomnienie, niemal zapomniane.
W
jego krainie deszcz i wiatr pustoszył drzewa z niekończących się liści. Niebo
było prawie czarne, chociaż trwał jeszcze dzień.
Jego
równomierny oddech zaczął przyśpieszać. Poczuł, jak jego świadomość odpływa
gdzieś na chwilę, zamykając drogę ucieczki przed przeszłością. Musiał się stąd
wynieść. Gdzieś, gdzie nikt nie uważa go za zło. Gdzieś, gdzie Śmierć nie jest
niszczycielem.
Otworzył
oczy i nareszcie mógł odetchnąć.
Śmierć
stał na wzgórzu oglądając zachód słońca za kolorowymi, meksykańskimi domami.
Stojąc nawet w tak odległym miejscu słyszał gwar rozmów, przekrzykiwanie i
śmiechy mieszkańców. Niczym kolorowe mrówki, ludzie kręcili się na ulicach,
w błogiej nieświadomości, nieświadomości faktu, iż są obserwowani. A
jednocześnie tak dobitnie tego świadomi. Można rzec, że ich świadomość była
najdobitniejsza z świadomości wszystkich ludzi.
Kpiące
ze Śmierci mrówki, kupujące słodkie czaszki, robiące sobie zdjęcia
z ośmieszającymi kukłami, które w ich przekonaniu przedstawiały Śmierć. A
on wcale nie czuł złości na ten widok. Nie był zirytowany, chociaż wiedział, że
z niego kpią.
Tutaj
czuł się dobrze.
Na pobliskim cmentarzu roiło się od
ludzi, od rodzin, rozkładających na nagrobkach różnorakie strawy i alkohol,
śmiejąc się i podśpiewując radośnie. W tych dniach całe rodziny się jednoczyły,
każdy członek był obecny, nawet ten który już spotkał Śmierć. A żywi na
cmentarzach wcale nie byli źli, nie byli smutni, ani zrozpaczeni. Nie
złorzeczyli Śmierci.
Po
prostu się śmiali.
Stał
tak chwilę, głęboko wdychając rozgrzane powietrze, próbując nieudolnie rozgryźć
ich zachowanie, po czym nie śpiesząc się, zaczął schodzić na dół, by znaleźć
się wśród tłumów, zasmakować ich wyrazistych uczuć, poczuć ich radość. Tłum
ocierał się o niego, nie znając jego tożsamości. Nie mogli go widzieć, lecz
mimo to niektórzy, szczególnie starsi wbijali co chwilę swój słaby wzrok w
miejsce, w którym akurat się znajdował, zupełnie jakby wiedzieli. Jakieś
dziecko zaczęło na niego wskazywać, wykrzykując „Muerte!”, lecz w hałasie,
który towarzyszył miastu nikt nie zwrócił na to uwagi.
Kiedy wrócił do swojej krainy w jego sercu ponownie
zapanował spokój – do widzenia nie znaczy przecież żegnaj. Pierwszy raz od
bardzo dawna na jego twarz wstąpił uśmiech, co prawda delikatny, lecz
odkrywający jego drugie oblicze.
Nie wiedział, że ktoś wyczuł jego nadzieję. Znowu
stracił czujność.
Ave, od pewnego czasu obserwuje twój blog. Jest świetny, tak sądze. Mam tylko prośbe pisz dłuższe rozdziały.
OdpowiedzUsuńCórka śmierci
Córko Śmierci cieszę się że obserwujesz moje opowiadanie i obiecuję że następny rozdział będzie dłuższy.
OdpowiedzUsuńA dla mnie ten IX krótki rozdział był w pewnym sensie ulgą hehe niemal cały dzień spędziłam dziś aby dokończyć czytanie pozostałych rozdziałów, albowiek skończyłam w tedy na trzecim. Będę to powtarzać chyba w każdym komentarzu pod każdym postem: Twoje opisy są cudnowne. Zarówno opisy emocji jak i wnętrz komnat itp:. Jeśli pod, którymś postem ne zobaczysz mojego komentarza bądź pewna jednego - Śmierć po mnie przyszedł :-D . Cudownie mi się czytało te rozdziały. Z końcem każdego byłam smutna, że już koniec, ale równocześnie pełna Porządania (;3) następnego. Dosłownie się zakochałam!!! Nawet ze strony gramatycznej jest epicko bo czytając nie znalazłam błędów, czasami jedna literka była przestawiona, albo zjedzona(pewnie przed obiadem pisałaś ;-) ) ale domyślić się łatwo można, o które słowo C chodziło :-) . Z wielkim Porządaniem czekam na dalszy rozwój wydarzeń. Mam tylko jedną cichą nadzieję, że Sen i Lena będą żyli długo i szczęśliwie :-) .
OdpowiedzUsuńPS: Wcześniej nie napisałam Ci co znaczy mój skrót PMDIW życzę - Pozdrowienia Miłego Dzionka I Wenki życzę :-)
PMDIW życzę
Nocna Łowczyni
Przepraszam za małe błędy - postaram się wszystkie wyłapać i poprawić - choćby uciekały i się broniły to je znajdę. Co do Twoich nadzieji nie mogę ani potwierdzić, ani zaprzeczyć - koniec tej historii jest znany tylko mi, no i oczywiście Śmierć też pewnie go zna, ale tego mrocznego pana lepiej o to nie pytać... A tak na poważnie, to bardzo dziękuję Nocna Łowczyni, zarówno za Twoją opinię jak i wyjaśnienie tego fantastycznego skrótu... I życzę tego samego :)
OdpowiedzUsuń^^
UsuńTe błedy nie przszkadzają, a przynajmniej mi :-) . Kurczę... a już myślałam, że otrzymam jakiś spoiler... ale nic to :-D . Co będzie to będzie!!! Wiem, że będzie dużo emocji, wspaniałych opisów i będzie fajnje xD. Czekam, czekam, czekam na nowy wpis :-)
PS:Dodałam u siebie nowy post :-)
PMDIW życzę
Nocna Łowczyni
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńCo tak krótko!? Nie lubię tak krótko.
OdpowiedzUsuńNiech on nie czeka jak ten Senek i Drzemota tylko zacznie ją uwodzić, ale niech mu to smaczku i odrobiny grozy nie odbiera, dobra? Dobra, to cieszę się, że się rozumiemy xD
Podobało mi się to przejście do Meksyku. Facet ma naprawdę trudną pracę. Ja bym chyba nie umiał tak odbierać ludziom życia, a to właśnie robi Śmierć - odbiera życie Życiu (właśnie, co z Życiem? Ona tam umierała chyba, starzała się. Czy gdy umrze, to będzie koniec świata? Taka Apokalipsa?)
OdpowiedzUsuń