Kiedy
ludzki rodzaj był jeszcze niemowlęciem, lecz kiedy przestawał się kierować wolą
natury, tylko własną, Życie, niegdyś będąca niezmienną, zawsze taką samą, w swym
odbiciu i wnętrzu poczuła coś, czego nie czuła nigdy wcześniej, coś, co
było zapowiedzią nowego, dzięki czemu dotąd niezachwiany porządek miał się
przeistoczyć. Uczucie to nieuchronnie się zbliżało. Życie bała się, kiedy
zrozumiała co to takiego.
A
była to zmiana.
Wiedziała,
podobnie jak Sen i Śmierć, że są istotami nie ulegającymi upływowi czasu.
Patrząc w lustro z wieku na wiek coraz bardziej przestawała przypominać siebie.
Skóra robiła się nieelastyczna, zżółknięta i pomarszczona, oczy traciły
bystrość, niegdyś wyprostowane z godnością plecy zaczęły się garbić. Jej
postać stawała się tęga. Zmiany te nie dotyczyły tylko jej fizjonomii. Głos jej
ochrypł, w płucach pojawiały się guzy. Ponadto jej miłe i dobre usposobienie
również uległo zmianom. Stała się złośliwa, chaotyczna i bezwzględna. Urodziła
córki – zwane siedmioma grzechami głównymi.
Zaniepokojona
pierwszy raz od swego początku Życie zwołała naradę rodzinną, a trzeba
wiedzieć, że rodzeństwo nieczęsto spotykało się w pełnym składzie. Czekała
na braci na swym tronie, nie mogąc odgonić od siebie uczucia niepokoju.
Zastanawiała się, czy oni również ulegli zmianie, nie widziała ich bowiem długi
czas.
I
pojawili się bliźniacy, Biały i Czarny. Życie ujrzawszy ich niezmienione
sylwetki zacisnęła zęby.
-
Witajcie, bracia – wycedziła. Obok niej pojawiły się córki. Gniew stała
najbliżej jej tronu, dotykając lekko jej ramiona.
-
Siostro – odpowiedział Sen z uśmiechem. Najwidoczniej postanowił ignorować to,
co ujrzał i poczekać na wyjaśnienia. – Nie spodziewaliśmy się, że nas
wezwiesz, wybacz, że nie przybyliśmy od razu.
Kiedy
wstała ujrzeli dokładniej jej zmienione oblicze. Sen jednak nadal się
uśmiechał, Śmierć natomiast milczał wpatrując się w siostrę.
-
Chodźmy do stołu, zrobiłam się głodna – powiedziała. Kiedy usiedli jej służąca
przyniosła okryty płótnem przedmiot i postawiła przed swą panią. Życie
odsłoniła ów przedmiot, który okazał się być klatką. W środku szamotał się
biały królik. Nie patrząc na braci ujęła go w dłonie i wyszczerzyła
pożółknięte zęby, po czym jak drapieżnik zatopiła zęby w jego szyi
miażdżąc kości. Zarówno na jej białej szacie, jak i na futerku zwierzęcia
pojawiły się krwawe krople, upiornie kontrastujące kolory.
Dopiero
kiedy skończyła posiłek ponownie spojrzała na braci. Sen wydawał się być lekko
zszokowany, a Śmierć nadal spoglądał na nią niewzruszony. Wreszcie przemówił,
nie chcąc stracić całego dnia.
-
Siostro, chciałaś się z nami spotkać. Wyjaw proszę temat, jaki chciałabyś
poruszyć – głos Śmierci był pełen zlekceważenia. Życie, czując znowu napływ
gniewu wbiła w niego spojrzenie i przekrzywiła lekko głowę.
-
Chcę wiedzieć dlaczego zaczęłam się... – przerwała na moment – zmieniać. Chcę
znać powód, dla którego WY się nie zmieniacie, a ja tak.
Zaczęła
kaszleć. Śmierć i Sen spojrzeli po sobie. Sen nie wiedział co powiedzieć. Ze
smutkiem wpatrywał się w siostrę. Śmierć, który z Życiem nie dzielił tak
ciepłych uczuć podejrzewał jednak powód zmiany.
-
Stworzyłaś istoty podobne do ciebie. Być może tu popełniłaś błąd.
Życie
nie odpowiedziała. Patrzyła w jego kryształowe oczy ze wściekłością, nie
rozumiejąc jak śmiał wytknąć jej coś, co zrobiła. Mimo to, chciała wysłuchać do
końca to, co Śmierć ma jej do powiedzenia.
-
Stworzyłaś ludzi. Ludzie nie przestrzegają praw natury. Działają zgodnie ze
swoją wolą, nie patrząc na innych. Tworzą bogów – sami. Zdaje się, że tworząc
ich na swoje podobieństwo oddałaś im część swej mocy. Żadna z innych istot
nie zachowuje się tak jak oni. Zauważyłem to już dawno, lecz nie chciałaś mnie
słuchać. Teraz musisz zapłacić za swój błąd. Za miłość jaką ich obdarzyłaś.
Sen
przymknął oczy, przeczuwając dalszy rozwój wypadków. Nagle salę wypełniła
nienaturalna cisza, dusząca i namacalna. Śmierć nie przejął się tym i ciągnął
dalej.
-
Sen nie tworzy niczego prawdziwego, więc jego nie dotknęła ta zmiana. Ja
unicestwiam, czyli robię coś odwrotnego od tego co ty, siostro. Być może nie
zdarzyłoby się to, gdybyś...
-
Gdybym cię wtedy posłuchała? – wysyczała. Świece, które jeszcze przed chwilą
błyskały jasnym ogniem przygasły sprawiając, że cienie stworzyły na twarzy
Życia złowrogie kształty. Powietrze zrobiło się ciężkie, a w jej oczach
błyskały groźne iskry. Sen podszedł do niej i położył dłonie na jej
ramionach, próbując ją uspokoić. Ona jednak odepchnęła go i zwinnie wyszła na
stół, zbliżając się z sykiem do nadal spokojnie siedzącego Śmierci.
Najwidoczniej jego brak jakiejkolwiek reakcji sprawił, że straciła nad sobą
panowanie.
-
Cieszysz się, widząc mnie w takim stanie. Inaczej cały czas byś milczał.
-
Nigdy nie powiedziałem, że nie chcę z tobą rozmawiać.
-
A teraz śmiesz mówić... Mi... jakie błędy popełniłam...?
Wyszczerzyła
zęby, wypuszczając głośno powietrze. Owionął go jej cuchnący oddech. Zbliżyła
dłoń do jego policzka i musnęła go, po czym zjechała niżej obejmując jego
gardło.
-
Pamiętaj, że to twoja idea jest nieśmiertelna, nie ty.
-
Próbujesz mi zagrozić, siostro?
-
Nie, skarbie – odgarnęła kosmyk jego włosów, opadający mu na oczy. –
Ale chcę ci przypomnieć, że jestem od ciebie starsza. Powinieneś mnie
bardziej szanować.
-
Zapytałaś się, dlaczego się zmieniasz. Udzieliłem ci odpowiedź.
Jej
wzrok zrobił się straszny. Odsunęła się od niego. Po chwili uśmiechnęła się.
-
Chcę zostać sama. Żegnajcie – ponownie spojrzała na Śmierć. – Uważaj na siebie
braciszku.
Kiedy
odeszli do Życia podeszła Nieczystość.
-
Matko ja widzę twoje serce – rzekła. – Pozwól mi na trochę rozrywki.
Życie
skinęła głową.
Od
czasu niefortunnego spotkania rodzeństwa minęło wiele wieków, lecz nienawiść
Życia i Śmierci została wtedy przypieczętowana i, ku ironii losu stała się
wiecznie niezmienną. Pomiędzy ich wzajemnymi myślami była jednak zasadnicza
różnica – Śmierć nie życzył nigdy swej siostrze niczego złego, podczas gdy ona
za cel postawiła sobie jego unicestwienie – chociaż dobrze wiedziała, że
zniszczenie brata nie sprawi, że jej ciało i umysł powrócą do wcześniejszego
stanu – nawet ona nie miała takiej siły, mocy zmieniania.
Życie
nie straciła jednak jasności umysłu, i niemal każdą chwilę poświęcała na
doskonalenie swego planu.
Mam informację, nie wiem, gdzie ją umieścić, więc napiszę ją tutaj:
OdpowiedzUsuńOcenialnia Krytyka Dla Odważnych organizuje konkurs pod hasłem "Karpie Diem"! Celem konkursu jest napisanie opowiadania o tematyce świątecznej. Przewidziane są nagrody rzeczowe dla trzech pierwszych miejsc, a także wyłonione zostaną wyróżnienia. Więcej dowiesz się w poście konkursowym [http://krytyka-dla-odwaznych.blogspot.com/2014/12/konkurs-swiateczny.html#comment-form].
Zapraszamy do udziału!
Rodzeństwo przedstawiłaś niezwykle ciekawie. Poza tym ja bardzo lubię takie motywy, gdzie śmierć i tym podobne przybierają ludzką postać. Wydawałoby się, że to Śmierć będzie ten zły, a tymczasem siedem grzechów głównych zrodziła Życie i to ona jest niezwykle mściwa.
OdpowiedzUsuńLecę dalej. Tak mnie wciągnęło, że chyba już dziś nadrobię całość korzystając z tego, że mam wolne.
To lepsze niż rodzinka Adamsów xD Serio, serio, serio. Niby bohaterowie są fikcyjni i fantastyczni, ale przedstawieni niezwykle ludzko. Też są mściwi, zawistni, też kochają, czują... - między tym zachowujesz równowagę i takie... takie... taki styl nietypowej baśni, bajki... sama nie wiem jak to nazwać, bo każde słowo wydaje się nieodpowiednie, w każdym jest czegoś "za mało".
OdpowiedzUsuń