sobota, 23 maja 2015

XXIII. Czas zawsze płynie do przodu

            Skradała się cicho, ostrożnie stawiając każdy krok, jakby w obawie, że podłoże nagle ucieknie jej spod stóp. Była pewna, że mężczyzna jej nie zauważył – jej obecność kryły drzewa, zza których obserwowała spacerującego po ubitej ścieżce przyjaciela. Używając siły własnej wyobraźni bezszelestnie wzbiła się w powietrze, by po chwili przykucnąć na gałęzi znajdującej się nad ścieżką. Jasnowłosy mężczyzna nie zauważył jej – a przynajmniej tak jej się wydawało.
Zrobiła jeszcze dwa kroki, uważając by nie doleciał do niego żaden dźwięk i znalazła się dokładnie nad nim. Skoczyła na dół.
- Mam cię! – Sen niespodziewanie spojrzał w górę i złapał ją w ramiona ze śmiechem. Siedmioletnia dziewczynka odpowiedziała mu dźwięcznym jak dzwoneczki głosem.
- Jak ty to robisz?! – udała złość, jednak w jej oczach krył się błysk rozbawienia. Wpatrywała się w niego niemal z czcią – był jej najulubieńszym, najlepszym przyjacielem i towarzyszem zabaw. Miała dość poważnej Niani, która zwykle się nią opiekowała i kazała jej się uczyć.
- Nie powiem! – chciał się z nią droczyć, lecz po chwili znieruchomiał i postawił ją na ziemi. Spojrzał na nią z obawą, jednak ona nie zauważyła tego spojrzenia.
- Twój ojciec dzisiaj nas odwiedzi – powiedział, starając się zachować obojętny ton głosu. Ze smutkiem obserwował jak w jej oczach zapalają się świetliki szczęścia, a szczery uśmiech przywodzi na wspomnienia dawne czasy i inną osobę.
- Nareszcie! – zawołała ze szczerym entuzjazmem. – Chodź, Śnie, musimy się przygotować!
Puściła się biegiem w stronę zamku, a zrezygnowany Sen podążył za nią.
Czuł, że dzisiaj znowu dziewczynka narobi sobie nadziei, a później jej ojciec ją zgasi, i przestanie się uśmiechać, na parę dni, może tygodni. Śmierć bardzo rzadko ją odwiedzał, zresztą – co tu się oszukiwać – odwiedzał Sen, a nie swą córkę. Był zły na swojego brata, lecz jednocześnie wszystko rozumiał.
Senna była bardzo podobna do swej matki – rysy twarzy i oczy miała niemal identyczne. Po ojcu odziedziczyła kolor prostych jak nitki włosów i może jakiś niewytłumaczalny błysk w oczach. Tak żywa, tak radosna…
Patrząc na nią można by powiedzieć, że jest najszczęśliwszą osobą na świecie. Jednak to były tylko pozory – Sen dobrze wiedział jak bardzo raniła ją obojętność, którą obdarzył ją ojciec,. Nie wiedziała co jest tego powodem, ani co się stało z jej matką – gdyby wiedziała musiałaby się wtedy zmierzyć nie tylko z obojętnością Śmierci, ale również z jego innymi uczuciami. A Sen nie chciał na to pozwolić. Obiecał coś Lenie, i nie mógł dopuścić do tego, by jej głupi ojciec ją zranił.
Czekali na gościa w przestronnym holu. Sen zauważył, że mimo, iż Senna zwykle jest bardzo otwarta, to teraz jakby skurczyła się w oczekiwaniu. Stanęła nieco za nim, trzymając rączką rękaw jego czarno-złotej szaty. Jej Niani nie było, lecz najwidoczniej ona wybrała dla niej strój – szarą, rozkloszowaną spódniczkę w kratkę, podkolanówki i olśniewająco białą koszulę z kołnierzykiem. Sen uśmiechnął się w duchu – z Senny była mała chłopczyca i nie przepadała za spódniczkami, a tym bardziej sukienkami. Toczyła o to wojny z Nianią – stworzoną przez Sen istotą, która opiekowała się nią, gdy Sen nie miał na to czasu. Dziewczynka bardzo przypominała mu jej matkę, lecz w odróżnieniu od Śmierci, jemu to nie przynosiło bólu, wręcz przeciwnie, czuł radość widząc, że mimo odejścia Leny jej część nadal istnieje.
Drzwi rozwarły się, a w nich stanął ubrany od stóp do głów w czerń mężczyzna. Kątem oka Sen zauważył, że dziewczynka opuściła wzrok na posadzkę.
Śmierć miał na sobie czarny płaszcz i kapelusz, a spod kapelusza błyszczały złowrogo jego oczy. Sen nie zdziwił się, że Senna jest przestraszona. Jej podniecenie nagle zniknęło, zastąpione przez niepewność.
Śmierć zrobił parę kroków do przodu, ściągając kapelusz i wbijając spojrzenie w swego brata.
- Witaj, Śnie – powiedział cicho, na co tamten wciągnął głośno powietrze, piorunując go wzrokiem.
- Witaj, Śmierć. Razem z Senną oczekiwaliśmy twojego przybycia – chciał spróbować zmusić go, by chociaż na nią spojrzał, lecz tamten uparcie patrzył przed siebie, jakby jego córki tam nie było.
- Bardzo się śpieszę. Nie zostanę długo – oznajmia ponurym głosem – zresztą jego głos od siedmiu lat był niezmienny.
- Mam nadzieję, że uda nam się ciebie namówić na obiad.
- Nie sądzę, abym mógł zostać. Mam dużo pracy – w jego głosie słychać było chłód. Sen ledwo opanował chęć uderzenia go zaciśniętą nagle pięścią.
- Proszę, Śmierć – wbił w niego błagalny wzrok, na co mężczyzna kiwnął tylko głową. – Zapraszam do salonu. Masz ochotę na coś do picia?
- Nie – odpowiedział mu i skierował się w stronę jednego z pokoi dziennych. Tam usiadł na fotelu, naprzeciw Snu i Senny, która nadal nie patrzyła na jego twarz, tylko schowała się w pelerynie Snu.
- Jak się czujesz? – zapytał Sen, zaciskając kurczowo dłoń na dłoni dziewczynki.
- Świetnie – lakoniczna odpowiedź Śmierci była do przewidzenia.
- Senna, skarbie, chyba Niania pojawiła się w zamku. Bądź tak miła i jej poszukaj, dobrze? Powiedz, że mamy gościa.
Dziewczynka skinęła głową i wyszła z pokoju patrząc uparcie na swoje stopy. Gdy drzwi się zamknęły Sen wybuchnął.
- Mam już tego dosyć! Nie mógłbyś się chociaż do niej odezwać? Nie proszę cię, byś zabrał ją ze sobą, ale… cholera jasna, to twoja córka!
- Myślałem, że tą kwestię mamy wyjaśnioną – odpowiedział Śmierć. – To ona odebrała mi moją żonę. Gdyby nie to dziecko…
Z trudem zaczerpnął powietrza, czując, jakby jego serce rozpadało się na małe kawałeczki. Musiał wziąć się w garść – a przynajmniej zachować takie pozory.
- Gdyby nie to dziecko, Lena nadal by żyła. Nienawidzę jej i nie mam zamiaru utrzymywać z nią jakiegokolwiek kontaktu. Przychodzę tutaj tylko z grzeczności jaką do ciebie żywię, oraz aby dopilnować, by jej moc nie dała ci się we znaki – dokończył głosem bez emocji.
- Mylisz się. Lena odeszła, bo tego chciała. Senna nie jest niczemu winna. Ona potrzebuje ojca, Śmierć. Nie czujesz jak bardzo cię kocha? Nawet nie masz pojęcia jak wyczekuje twojej kolejnej wizyty, chociaż traktujesz ją z taką nienawiścią. – westchnął – A co do Leny… Ona była świadoma, z czym się wiąże ten poród. Nie obwiniaj dziecka za coś, na co nie miała wpływu.
- Przestań pieprzyć! – krzyknął Śmierć. – Wyssała z niej całe życie. Nie czujesz tego? Nie czujesz jej aury? Ona… Jej moc wydobywa się z niej przez cały czas, a jednak jest taka opanowana. Mogła od początku ją kontrolować. Lena wcale nie musiała umierać…
- Nie wierzę w to, co słyszę, Śmierć. Myślisz, że ona z premedytacją ją zniszczyła? Myślisz, że za nią nie tęskni?
- Nie muszę o tym z tobą rozmawiać. Chcę tylko dopilnować, by nie miała styczności z żadnym żywym światem. Mam dość kłopotów. Masz ją trzymać z dala od żywych.
- Chcesz, by całe życie spędziła  w zamknięciu? Tak nie można – odpowiedział Sen skrzywdzonym głosem.
- Nie będę dyskutował na ten temat – uciął Śmierć, gdy Senna weszła do pokoju. Spojrzała na niego nieśmiało, chcąc zwrócić na siebie jego uwagę. Pragnęła jednego spotkania ich oczu. Marzyła o jednym uścisku, albo chociaż ciepłym powitaniu. Za każdym razem.
I za każdym razem się zawodziła.
Wieczorem przyszła do swojego przyjaciela, chcąc usłyszeć od niego obietnicę miłych snów. Kiedy przed nim stanęła przyszło jej do głowy pytanie. Zresztą to pytanie dręczyło ją od bardzo dawna, lecz nie miała odwagi, by zapytać się o to na głos.
- Śnie?
- Tak, słońce? – popatrzył na nią łagodnie. Jej usta wykrzywione były w podkówkę, a z jej serca emanował smutek.
- Dlaczego on mnie nie lubi? –zapytała z powaga.
- To nie tak! Twój ojciec… - zastanawiał się co ma jej powiedzieć. – po prostu bardzo przeżył stratę twojej matki. Myślę, że nadal to przeżywa.
- Ale zachowuje się tak, jakby mnie nienawidził.
- Nie, Senna. Wiesz… - przykucnął, tak, by jego oczy znalazły się na wysokości jej. – Czasami ludzie się gubią. I zanim z powrotem odnajdą właściwą drogę, muszą trochę pobłądzić.
- Mój tatuś nie jest człowiekiem – jej dolna warga zaczęła drżeć, lecz przygryzła ją, byle tylko nie okazać jak bardzo jest nieszczęśliwa. Sen niemal uśmiechnął się słysząc jej słowa.
- Wystarczy, że jest do nich podobny.
Nie wydawała się zbyt przekonana jego odpowiedzią.
- Jak długo można błądzić?
Sen uśmiechnął się do siebie, kiedy przypomniał sobie o tym, jak długą wędrówkę Śmierć odbył, by w końcu być z Leną.
- Bardzo długo. Ale gwarantuję ci, że w końcu każdy się odnajduje – pogłaskał ją długimi palcami po policzku i wstał. – Czas spać.
            Czuł jak bardzo niespokojna była w nocy. Niemal słyszał jej przyspieszony oddech, a przed oczami miał obrazy, które samowolnie wtargnęły do jej snu. Beznamiętna twarz ojca, tak obojętna, jakby w ogóle jej nie zauważał. Sen skupił się na odganianiu tej wizji z jej umysłu. W zamian za to, w jej śnie zawitała inna postać.
Jej matka.
            Senna siedziała na jej kolanach, wpatrując się w jej twarz, oczarowana. Znała wygląd mamy na pamięć – śniła jej się niemal codziennie. Była taka piękna. W snach zawsze się uśmiechała. Głaskała ją delikatnie po włosach, mówiła, że ją kocha i, że ciągle jest przy niej. Jak każdy dobry sen, sprawiała, że każdego poranka dziewczynka uśmiechała się szeroko, a uśmiech ten mógł zgasnąć jedynie wtedy, gdy jej myśli odwiedzał koszmar jej ojca.
Czasami to on zwyciężał. Ale nawet najgorszy sen, nawet najgorsze wspomnienie nie mogło sprawić, by Senna przestała kochać Śmierć. Nigdy w życiu nie pozbyłaby się tego uczucia, ani nadziei na to, że w końcu doczeka się jego odwzajemnienia.
Czas jednak płynął, niczym rwąca rzeka, a spełnienia jej marzenia nie było widać nawet na dalekim horyzoncie. I chociaż wydawać się mogło, że zachowanie Śmierci w stosunku do córki jest zrozumiałe, a przynajmniej przewidziane, to ani Sen ani Śmierć nie pomyśleli, że sama Senna nie miała zamiaru czekać w nieskończoność, aż jej ojciec obudzi się z rozpaczy. Im była starsza, tym więcej rzeczy rozumiała i traciła to bezwarunkowe uwielbienie ignorującego ją ojca. Z biegiem lat nauczyła się czuć coś, czego nigdy wcześniej nie odczuwała – gniew. Złość na mężczyznę, w którego zapatrzona była przez tyle lat. Irytacja na bezwzględny zakaz opuszczania Śnienia. Tęsknota za życiem, które przychodziło do niej w snach, za byciem wolną i przez nikogo nie ograniczoną.
            Senna miała już szesnaście lat. Szesnaście lat, w czasie których była i radosna i nieszczęśliwa, spełniona i czująca niedosyt. Lata spędzone na zabawach i nauce.
Nie była już małą dziewczynką. Powoli stawała się kobietą – jej zmiany widoczne były gołym okiem. Kruczoczarne włosy spływały do jej pasa, duże oczy zaskakiwały zieloną głębią, ciało zaokrąglało się, blada skóra przywodziła na myśl arystokratkę. Im była starsza, tym bardziej dawało się we znaki podobieństwo do swej matki. A po ojcu, oprócz kilku szczegółów w jej aparycji odziedziczyła uparty charakter. Sen mógł z łatwością stwierdzić, że Senna i Śmierć wewnętrznie są tacy sami – może prócz tego, że jej psychika była nieco odporniejsza, silniejsza. Charakterem w ogóle nie przypominała matki – była nieustępliwa, wciąż psociła – doprowadzając tym jej Nianię do szaleństwa. Wszędzie było jej pełno – prócz tych momentów przed i po odwiedzinach ojca, kiedy zamykała się w pokoju i uparcie odmawiała wszelkiej rozmowy, a kiedy do takowej się ją namówiło, była nieznośna i niemiła.
Lecz najważniejsze, że dobrze wiedziała kim jest – i była z tego naprawdę dumna. Była dumna ze swojej mocy, która powoli rozwijała się i dawała we znaki, chociaż była ona również jej przekleństwem, przez które nigdy nie będzie mogła zasmakować ludzkiego życia, do którego tak bardzo ją ciągnęło.
Ucząc się wykorzystywać swoje wady i zalety, Senna potrafiła jednak namówić Sen do wszystkiego – nie mógł odeprzeć jej uroku i wdzięku. Zawsze, kiedy czegoś chciała robiła smutną minę, wypychając nieco do przodu dolną wargę – to była jej najcięższa artyleria, i mimo, że Sen poznał się na jej sposobach, zawsze to na niego działało.
            Obiektem znajdującym się w środku Wszechświata Senny był właśnie Sen. Podkochiwała się w nim odkąd skończyła trzynaście lat, i przypadkiem znalazła w bibliotece romanse. Czytała z zaczerwienionymi policzkami o losach bohaterów, odkrywając powoli to, na czym tak bardzo zależało ludziom – bliskość drugiej osoby, ale nie taka zwykła, tylko ta bezgraniczna. Pamiętała, jak siedząc wieczorami w bibliotece nadstawiała uszu, czy nie zbliża się żaden sen. To, co wtedy było jedynie dziecięcą fascynacją i fantazją, zmieniło się wraz z jej wejściem w dorosłość w pociąg i realną potrzebę. Dlatego też Senna, wykorzystując jak tylko mogła swoje wdzięki nęciła subtelnie swojego przyjaciela.
            Jej Niania, na oko czterdziestoletnia kobieta, która oczywiście nigdy bardziej się nie postarzała stała nad nią. Miała trochę zmarszczek w kącikach ust i miłą twarz, była nie za chuda i nie za gruba, oraz Senna mogła z łatwością stwierdzić, że była najżwawszą osobą jaką spotkała. Może oprócz Cauchemara, który prócz Snu w dzieciństwie stanowił jej głównego partnera psot, za które Niania dostawała białej gorączki.
- Możemy już skończyć? – zapytała Senna znudzonym głosem.
- Nie, zostały jeszcze dwa zadania – odpowiedziała jej surowo, a dziewczyna przeniosła z powrotem wzrok na podręcznik. Lekcje francuskiego były dla niej męczarnią, bo chociaż miała dar do języków, i natychmiastowo zapamiętywała zarówno słowa jak i gramatykę, to język francuski po prostu ją irytował. Oprócz tego znała niemiecki, angielski, włoski, chiński i wiele innych – pierwiastek nieskończonych istot dawał jej możliwość natychmiastowego uczenia się nowych rzeczy – tak samo jak Śmierć rozmawiał z zabieranymi duszami, nawet nie zauważając, że przechodzi na inny język. Ale Senna naprawdę nie lubiła się dużo uczyć – a francuski i gra na fortepianie były jej nemezis. Spojrzała przez okno i niemal podskoczyła kiedy ujrzała na parapecie szczerzącego zaostrzone zęby Cauchemara. Przytknął palec wskazujący do ust, ostrzegając, by była cicho i wpatrzył się w odwróconą do niego tyłem Nianię, która w tym samym momencie znieruchomiała, a jej spojrzenie stało się puste. Nie czekając na nic więcej Senna pospiesznie wstała, otworzyła okno i wskoczyła na jego plecy, łapiąc się kurczowo jego szyi.
- Co tak długo trwało? – zapytała zadziornie.
- Nie narzekaj. Musimy uciekać – odpowiedział nonszalancko i zasadził susa, trafiając łagodnie na gałęzi rosnącego nieopodal drzewa. Znajdując się poza zasięgiem wzroku jakiejkolwiek istoty będącej w zamku ścigali się między drzewami, aż do wodospadu wpadającego do głębokiego, błękitnego oka.
- Masz? – zapytała, a koszmar podał jej mały pakunek, z którego wyciągnęła czarny, jednoczęściowy strój kąpielowy z głęboko wyciętymi plecami i dekoltem w postaci wąskiego grota strzały. Cauchemar odwrócił się od niej, a ona weszła między zarośla i pospiesznie się przebrała, rzucając niedbale ubrania na trawę. Bezszelestnie podeszła do skraju wodospadu i nie wołając towarzysza skoczyła zatapiając się w gotującej się kipieli. Wynurzyła się z wody i roześmiała się, kiedy usłyszała krzyk z góry.
- Tu jestem! – zawołała głośno i pomachała mu. Dołączył do niej, skacząc „na bombę” i obryzgując ją falą ciepłej wody. Wypłynęli nieco dalej, gdzie woda była nieco spokojniejsza. Czysty błękit nieba odbijał się w tafli niczym w lustrze. Leżeli na wodzie oddychając głęboko, przymrużając oczy do słońca i czując satysfakcję z udanej ucieczki.
Sen przybył do królestwa w towarzystwie Śmierci. Zdołał namówić go do odwiedzenia córki po niemal roku. Jego brat wcale nie był chętny, ale uległ usilnym namowom Władcy Snów. Weszli do zamku.
- Senna! – zawołał Sen, jednak nie doczekał się żadnego odzewu. W tym czasie powinna się uczyć, lecz kiedy wezwał Nianię, ta również nie przybyła. Razem z coraz bardziej poirytowanym Śmiercią skierował się do komnaty, gdzie zwykle były prowadzone zajęcia dla niej. Wchodząc zastali unieruchomioną Nianię.
- Cauchemar! – krzyknął Sen ze zdenerwowaniem. Jego stworzenie szybko pojawiło się przy nim, mokry od stóp do głów. Kiedy Koszmar ujrzał Śmierć rozdziawił usta w przerażeniu.
- Chyba powinieneś staranniej tworzyć swoje sny – stwierdził ponuro Śmierć.
- My tylko… - Cauchemar zaczął wyjaśniać, lecz Sen uniósł dłoń, by przestał.
- Odejdź – rozkazał, na co tamten skłonił się nisko i rozpłynął się w powietrzu.
Po kilkunastu minutach dryfowania, Senna zanurzyła się i zanurkowała ku kolorowemu dnu. Wokół niej pływały kolorowe, rajskie ryby – potęga snów nie miała granic, tutaj wszystko było możliwe. Spojrzała do góry, lecz nie zauważyła swojego towarzysza ucieczki. Powoli wypłynęła na powierzchnie. Odgarnęła z twarzy mokre, splątane włosy i rozejrzała się dookoła. Prawie serce jej stanęło, kiedy na brzegu ujrzała Sen, a nieco za nim swojego ojca. Zaschło jej w gardle, kiedy zauważyła zachmurzoną twarz swego przyjaciela. Spojrzała na Śmierć i na malujący się na niego twarzy wyraz niezadowolenia – tym właśnie dorzucił drwa do buchającego z jej serca ogniska żalu i gniewu.
Bez pośpiechu płynęła w ich stronę. Kiedy wyszła z wody, Sen nakrył ją swoją peleryną, a ona tylko przeszła obok niego z obojętnością.
- Cześć Śnie – powiedziała, kiedy już go minęła.
- Twój ojciec chciał z tobą po… - zaczął Sen, lecz ona mu przerwała.
- Czekałam na niego rok czasu, więc cokolwiek by chciał, to może poczekać.
Śmierć stał niewzruszony, jakby ta wymiana zdań nie była o nim.
- Poczekaj… - Sen złapał dziewczynę za dłoń i zmusił, by przystanęła. Przewróciła oczami i nadal nie patrząc na swojego ojca zapytała:
- O co chodzi?
- Porozmawiamy, kiedy ona się przebierze i wysuszy. Czekam w salonie – Śmierć również na nią nie patrzył i rozpłynął się w powietrzu. Senna poczuła, że ze złości rumienieje. Zacisnęła dłonie w pięści i przez moment poczuła, jak jej moc otacza ją niczym niepowstrzymana aura. Sen przyłożył do jej ramienia rękę.
- Miałaś nie uciekać z zajęć – przypomniał jej łagodnie Sen.
- Po co mi one, jeśli nie mogę stąd odejść i wykorzystać tą wiedzę w praktyce?
- Później o tym porozmawiamy. Nie wiem czego chce twój ojciec, więc lepiej będzie jeśli się pospieszymy.
- Niech sobie poczeka – mruknęła tylko, ale później ujęła nadstawioną dłoń Snu i znaleźli się w zamku. Próbując jak najbardziej się nie śpieszyć wytarła się ręcznikiem, wysuszyła włosy i przebrała się w obcisłe, ciemne dżinsy i butelkowo zieloną koszulę z podwiniętymi do łokci rękawami. Później majestatycznie powoli zeszła boso po schodach i skierowała się do pokoju, gdzie czekali na nią mężczyźni. Usiadła na fotelu w najdalszym kącie pokoju, założyła nogę na nogę i skrzyżowała ręce.
- Czuję, że twoja moc staje się coraz mniej stabilna – zaczął Śmierć, nie zawracając sobie głowy wstępem. – Nigdy bezpośrednio ci tego nie zakazałem, ale w związku z rozwojem tej mocy, muszę stanowczo ci przypomnieć, że nie masz prawa opuszczać tego miejsca. Stanowisz zagrożenie dla żywych istot i możesz zachwiać równowagę, którą my pielęgnujemy.
Senna nabrała głośno powietrza, nie spodziewając się takich słów.
- Umiem kontrolować swoją moc – wycedziła.
- Nie umiesz. Przed chwilą dałaś ku temu przykład, czyż nie? – odpowiedział jej z chłodem, na co spuściła na moment wzrok. – Jesteś w połowie człowiekiem, a żaden człowiek nie jest w stanie jej kontrolować.
- Chcesz mi powiedzieć, że mam tutaj spędzić całą wieczność?
- Tak.
- Przychodzisz po całym roku nieobecności i myślisz, że cię posłucham? – Senna wstała, podnosząc głos. Sen również wstał, obserwując jak powietrze wokół ciała dziewczyny gęstnieje i ciemnieje, a oczy błyszczą kryształowym, nieludzkim blaskiem. Tylko Śmierć nadal spokojnie siedział, pierwszy raz tak jawnie się jej przyglądając.
Senna czuła rozpacz i gniew. Była zła na siebie, że nie zachowała powagi – dobrze wiedziała, że Śmierć ma rację co do tego, że nie potrafi opanować tej mocy. Ale gdyby ćwiczyła… była pewna, że w końcu by jej się udało.
Widziała, jak Sen zbliża się do niej powoli i łapie za ramię.
- Senna, weź się w garść – usłyszała jego głos w oddali. Pod wpływem jego dotyku zdołała się nieco uspokoić. Moc zniknęła równie szybko, jak się pojawiła, lecz dziewczyna nie usiadła, tylko skrzywdzonym wzrokiem patrzyła na swojego ojca.
- Właśnie o tym mówiłem. Wiesz, że jeśli teraz znalazłby się przy tobie jakiś człowiek to nie przeżyłby tego? – zapytał retorycznie i wstał z fotela. Senna zacisnęła zęby, nie chcąc powiedzieć czegoś, czego później będzie żałowała. Później Śmierć spojrzał przeciągle w jej oczy, a jego twarz przez sekundę zdawała się złagodnieć, lecz kiedy dziewczyna mrugnęła on odwrócił się od niej, więc nie była pewna, czy jej się nie przewidziało.
- Mam nadzieję, że zrozumiałaś – powiedział na odchodne i zniknął. Z trudem powstrzymała łzy i odpychając Sen pobiegła do swojej sypialni. Rzuciła się na łoże, wtulając swoją twarz w poduszkę, która stłumiła nieco jej szloch.
Usłyszała pukanie do drzwi.
- Senna? – Sen mówił cicho i łagodnie.
- Czego chcesz?
- Porozmawiać – odpowiedział jej i otworzył drzwi. Podszedł do jej łóżka, a ona podniosła się do siedzącej pozycji, ukrywając twarz we włosach. Sen przykucnął przy niej, próbując zmusić ją, by na niego spojrzała.
- Naprawdę mogę nauczyć się panować nad tą cholerną mocą – powiedziała, a Sen nie zwrócił nawet uwagi na jej słownictwo.
- Wiem o tym, skarbie – powiedział z pewnością, sprawiając, że nareszcie na niego popatrzyła. Na jej twarzy malowało się zdziwienie.
- Naprawdę?
- Oczywiście. Też nie jestem zadowolony z tego, co powiedział Śmierć. Musisz tylko zrozumieć, że on też ma trochę racji.
- Ale mam prawo stąd wyjść!
- Masz. Myślę, że jestem w stanie coś z tym zrobić. Ale będziesz musiała pamiętać, że masz mnie słuchać i żadnych ucieczek! – uśmiechnął się do niej tajemniczo i wstał.
- Pokażesz mi świat ludzi? – w jej głosie słychać było niedowierzanie.
- O ile potrafisz dochować tajemnicy – mrugnął do niej, a w następnej sekundzie złapał ją w talii, kiedy skoczyła na niego i objęła rękami jego szyję.
- Dziękuję – powiedziała z podnieceniem i pocałowała go w policzek. Zorientowawszy się, co zrobiła zarumieniła się delikatnie i odsunęła od niego. Sen również nie skomentował ani jej rumieńca, ani pocałunku – wyszedł z jej sypialni życząc jej słodkich snów z delikatnym uśmiechem na twarzy.
            Od tamtego czasu w sekrecie zwiedzali świat żywych. Sen pokazywał Sennie najpiękniejsze miejsca, pokazywał kulturę różnych ludzi, tłumaczył to, czego nie rozumiała. Co tydzień robili sobie wycieczkę, tam, gdzie Senna zapragnęła się znaleźć. Jednocześnie nakazał jej, by codziennie ćwiczyła medytacje i sposoby na szybkie uspokojenie. Najgorszym jej wrogiem były właśnie nerwy.
          Czas zawsze płynie do przodu. Najważniejsze jest to zrozumieć. Jednak Pan Śmierci nie chciał odcinać się od przyszłości, ani nie chciał jedynie o niej pamiętać. Chciał nią żyć.

Żyjąc przeszłością mógł przecież obudzić jej demony, które zdawały się odejść w zapomnienie. A to nie zwiastowało niczego dobrego – ani dla niego, ani dla jego córki. 

19 komentarzy:

  1. Rozdział był wyśmienity :D
    Czytając o Sennie czułam się jakbym czytała moją biografię hahaha (chiciaż ja bym nikogo w policzek nie pocałowała ;P )
    Nie płakałam!!!! Oczy zrobiły mi się tylko nieco szkliste, gdy czytałam fragmenty ze Śmiercią, gdy przychodził odwiedzać córkę ( przepraszam. Swojego brata (; )
    To bardzo smutne, że Śmierć obwinia za śmierć Leny swoją córkę (dziwnie to zabrzmiało ... ). To był wybór Leny. Chciała urodzić i była przygotowana na swój koniec. Jak widać Śmierć chyba tego nie rozumie... A może rozumie tylko nie potrafi tego przyjąć do wiadomości? Pogodzić się z tym?
    Muszę to powiedzieć. Jak Senna zostanie dziewczyną Snu to się gromko roześmieje :D jakby niebyło to Sen jest jej najbliższym wujkiem, jest bratem jej ojca. No i był niegdyś chłopakiem jej mamy :) . A może specjalnie tak robisz, aby tak myśleć, hm? ~.o
    A może Chaucemar? Chociaż wątpie, ale tak sobie pomyślałam jak czytałam scenę, kiedy koszmar przyszedł i zabrał ją nad wodę :)
    A może pozna jakiegoś człowieka...? (Tego jestem najbardziej pewna ;P)
    Sen jest cudowny!!!!!! Szczerze i bardzo mocno go kocham!!!!!!!! Mam już w sumie dwa jego rysunki... Zrobie sobie ołtarzyk hahah ;D

    Niezmierne podobała mi się końcówka rozdziału o rozmyślaniach Śmierci. Piękne :)
    Bardzo lubię takie rozmyślania, ponieważ wypływa z nich nauka :)
    Cudownie wyszedł Ci ten rozdział i bardzo bym chciała jak najszybciej poznać dalsze losy Senny (dobrze odmieniam jej imię? ).
    Pytanko: Czy, w którymś rozdziale opiszesz sen Senny, jak spotyka się z Leną, swoją mamą? Byłoby cudownie... :)
    Planujesz drugi tom Igrania ze Śmiercią???????¿¿¿¿¿¿¿¿
    PIĘKNIE!!!!!!
    Pozdrawiam i duuuużoooo weeeeeeenyyyyyyy!!!!!! ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na początku - bardzo dziękuję za komentarz i bardzo się cieszę, że ci się podobało :) Ten rozdział rozgrywał się na przestrzeni paru lat, i bałam się, że nie wyjdzie z tego nic dobrego, ale widzę, że nie jest źle :)
      Śmierć jest naprawdę uparty - tak jak Senna zresztą (tak tak, dobrze odmieniasz jej imię), więc chwilę (o ile chwilą można nazwać tyle lat) zajmie mu zrozumienie, że znowu popełnia ten sam błąd.
      Jeśli chodzi o wątek miłosny - pamiętaj, że w rzeczywistości Sen wcale nie jest biologicznym bratem Śmierci - oni nie są ludźmi! Ale mogę ci powiedzieć, że nie mam zamiaru, aby ktokolwiek czytając tego bloga popadł w obrzydzenie, więc nie martw się. Wszystko wyjdzie na jaw już wkrótce (dwa rozdziały do zakończenia).
      Raczej nie planuje drugiego tomu. Może po zakończeniu tego napiszę jakieś luźne rozdzialiki, mówiące o losach różnych bohaterów tj. Senny, Snu, może nawet Życia albo Lucyfera. Albo o tym, jak Śmierć był z Nadzieją, albo dzieciństwo Leny. Ale nie będą one długie i raczej nie zrobię z tego drugiego tomu. Może zatytułuje je "Historie Nieskończonych" albo coś w ten deseń...

      Błagam, proszę wyślij mi skan rysunków! Jestem ich mega ciekawa.

      Pozdrawiam
      Igrająca ze Śmiercią

      Usuń
  2. Twój blog został dodany do Katalogu Euforia :3
    Pozdrawiam, taasteful. ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Śmierć doprowadza mnie do szału! Ja naprawdę rozumiem ból po stracie ukochanej, ale skoro po stracie Nadziei udało mu się pokochać Lenę to czemu nie może tego zrobić z własną córką?! No debil. Jeszcze chce ją całą wieczność trzymać w komnacie licząc, że ta nigdy się nie zbuntuje. Szaleństwo!
    Bardzo podoba mi się charakterek Sennej. Kiedy była małą dziewczynką tak mocno oczekującą jakiejkolwiek oznaki aprobaty ze strony Śmierci bardzo jej współczułam, miałam ochotę ją przytulić. A teraz, podoba mi się jej temperament. Ciekawa jestem do czego on doprowadzi.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już wkrótce się dowiesz :) dziękuję za komentarz ;)

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
  4. Witaj! :))

    Po pierwsze - dziękuję Ci serdecznie za komentarz u mnie! Musiałam Cię wreszcie odwiedzić! ;) *.*

    Nawet jak bardzo zaintrygowało i zaciekawiło mnie Twoje opowiadanie! :) Przeczytałam trzy pierwsze rozdziały, no i ten (obiecuję w krótkim czasie nadrobić resztę! :)) Jestem zachwycona kochana! :** ^^ Nie dość, że piszesz rewelacyjnie, więc czyta się bardzo przyjemnie, to jeszcze Twój oryginalny i przyciąga uwagę! :))

    Podobają mi się bajkowe historie! Śmierć, jego córka i Sen podbili moje serce! :D ♥ Dobrze, że Senna miała w dzieciństwie kompana, który teraz pomaga jej opanować moc. Swoją drogą mam nadzieję, że ona nie wymknie się z pod kontroli i nie wyrządzi spustoszenia! :D Sen się ugiął i pokazał dziewczynie świat ludzi - to bardzo miło z jego strony! A sposób w jaki mu podziękowała był przesłodki! :)) *.* Ciekawi mnie jak zamierzam pokierować relacjami między nimi. Coś czuję, że będą zaskakujące! :D
    No nic kochana, pozostaje mi życzyć Ci morza weny i wypatrywać niecierpliwie kolejnego rozdziału! :)) :**
    Pozdrawiam! ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za komentarz : ) oczywiście zachęcam do nadrobienia, bo to już prawie koniec tej historii, ale i tak cieszę się że Ci się podobało ;)
      Pozdrawiam
      Igrająca ze Śmiercią

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
  5. Witam. ;)
    Od dwóch dni masz nowego czytelnika. Stałego czytelnika! Juz przeczytałam wszystkie rozdziały i w skrócie powiem o swoich odczuciach.
    Zacznę od pytania : Gdzie jest Miłość? W znaczeniu osoby. I dodam skrycie, że miałam nadzieję, że Senna dostanie imię Miłość. ;)
    Śmierć. Jest mi strasznie Go szkoda. Nie tylko ze względu na stratę, ale i na to, że nie potrafi dostrzec bólu jaki zadaje córce.
    Przy opisach o śmierci Leny płakałam. Jak i przy tym jak Śmierć ją wspominał.
    Życie. Współczuję jej. Ale mam wrażenie, że gdyby ona kogoś poznała. Kogoś kto będzie umiał i chciał zajrzeć w jej wnętrze to potrafiła by ona być łagodniejsza.
    W sumie to przez chwilę myślałam, że Lena urodzi chłopczyka, z którym zwiąże się w jakiś sposób Życie. Ale to była ulotna myśl, która szybko wyparowała z mojej głowy.
    Opowiadanie strasznie mi się podoba. ♡
    Z nieskrywaną niecierpliwością będę oczekiwała kolejnego rozdziału i ciagu dalszego tej jakże wspaniałej opowieści! ♥
    Pozdrawiam. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serdecznie witam Clarie! Cieszę się że mam nową czytelniczkę. Cieszę się że Ci sie spodobało moje opowiadanie. Co do Życia - tworząc ludzi sama zdecydowała o swoim losie.
      Życzę miłych Snów
      Igrająca ze Śmiercią

      Usuń
    2. Co do pytania o miłość - szczerze to nie sądzę, by jej antropomorficzna postać była potrzebna. A następny rozdział myślę że dodam DO PIĄTKU bo teraz nie mam czasu na jego dopracowanie :(

      Usuń
    3. Bede spokojnie, ale tez z niecierpliwoscia czekac. ;)
      Weny! ;)

      Usuń
  6. Tutaj Nearyh z betowanie. Przybywam z zapytaniem o współpracę - nie dostałam żadnego tekstu do poprawienia od dłuższego czasu, czy raczej od początku współpracy, i nie widzę sensu w trzymaniu kolejki dla takiej historii.
    O odpowiedź proszę na maila, ponieważ nie zamierzam warować, czekając na reakcję w komentarzu.

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny rozdział ^^ wy-stardoll.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. I wygdybałam. Lena dała nowe życie, tylko nie spodziewałam się tego, że umrze :( Naprawdę, to było okrutne dla nas czytelników, musiałaś pokierować swoje opowiadanie w tą stronę? Cały czas liczę na to, że Lena jakoś powróci, choć wiem, że to bezsensowne, ona umarła i koniec :/
    Rozumiem ból Śmierci, przez dziecko stracił ukochaną, tylko czy ten ból musi trwać aż szesnaście lat? Wydaje mi się, że to za długo. Czekam na to, że Śmierć weźmie się w garść i obdarzy córkę miłością.
    Tylko czy wtedy Życie i Pożądanie nie będą go znowu chciały zniszczyć? Myślę, że gdy Śmierć ponownie poczuje szczęście, będą chciały znowu je zniszczyć.
    Przykro mi, że Senna wychowuje się bez ojca i matki. Ca prawda ma wspaniałego wuja (to jej wuj, więc chyba nie powinna czuć do niego miłości, co nie? Chociaż w ich świecie to wszystko możliwe :P), ale nie zastąpi jej rodziców. Szkoda, że Śmierć lekceważył córkę tyle czasu, ma ona charakterek, więc nie sądzę, że wybaczy mu prędko.
    Ciekawa jestem jakie demony obudził Śmierć i jak potoczy się dalej Twoje opowiadanie. Bardzo mi się podoba, czekam na kolejny rozdział :)

    PS Dodałabym się do obserwatorów, ale masz to jakoś inaczej ustawione niż u mnie. Coś kliknęłam, ale nie wiem czy to wystarczy, żeby śledzić na bieżąco blog.
    Pozdrawiam

    amandiolabadeo.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz ;)
      Wiem, że usmiercenie głównej bohaterki moze sie wydawać nikczemne, ale tak musialo byc - zaplanowałam tą powieść wcześniej i nue wyobrażałam sobie tego unaczej. Co do Snu - nie jest on tak naprawdę bratem rodzonym Śmierci- oni się nie urodzili, oni po prostu byli. Co do watku milosnego - nie chcę by komukolwiek źle sie skojarzyla relacja Senny i Snu. Ale wszystko się wyjaśnie już wkrótce:)
      Rozdział już jest ;)

      Widzę że dodałaś mnie do obserwatorow wiec chyba bedziesz mogła mnie śledzić (nie znam sie na tym więc tak tylko myślę)
      Jeszcze raz dziękuję za komentarz
      Pozdrawiam
      Igrająca ze Śmiercią

      Usuń
  9. Musiałaby się zmierzyć nie tylko z jego z jego obojętnością i jego innymi uczuciami, ale także z własnym poczuciem winy, bo każde dziecko w takiej sytuacji miałoby poczucie winy.
    Szkoda mi tego dzieciaczka. Myślę, że była taka nieznośna właśnie po to by zwrócić na siebie uwagę ojca, nawet tą negatywną, ale uwagę (to trochę mi przypomina motyw jednych z moich bohaterów z opowiadania "Się nie zdarza taka miłość" gdzie Hubert nie radzi sobie z wychowaniem nastoletniej córki, bo nie dość, że jest to nie jego dziecko, a dziecko z gwałtu, to jeszcze przy wydawaniu Zuzy na świat zmarła jego żona - tutaj relacje ojca i córki są niemal tak samo trudne, skomplikowane, na pograniczu miłości bezwarunkowej i nienawiści nabytej).
    Ona jest niemal tak urocza jak niegdyś Śmierć. Naprawdę są podobni. Jest tak samo złośliwa xD

    OdpowiedzUsuń
  10. Lubię tą małą, ale jak sobie przypominam, że Lena poświęciła dla niej swoje własne życie to mnie zniechęca do Senny, zwłaszcza, że widzę jak ta mała cierpi. Po cóż jej życie, które jest tylko cierpieniem, odrzuceniem, okazywaną nienawiścią? Nie widzę sensu w życiu Senny, na dodatek ona ma moce, pewnie będzie niebezpieczna. Czuje, że poświęcenie Lenki pójdzie na marne.

    OdpowiedzUsuń