Leżała na łóżku,
a w ramionach trzymała niemowlę o nadzwyczaj bystrych, zielonych oczach
wpatrzonych w jej twarz. Uśmiechnęła się szeroko. Dziecko było przepiękne –
jasna skóra kontrastowała z kruczoczarnymi włoskami, ogromne oczy obramowane
były gęstymi, ciemnymi rzęsami. Chwilę później dziewczynka zaczęła płakać –
Lena przytuliła ją do siebie i delikatnym kołysaniem próbowała ją
uspokoić. Przeniosła wzrok na białą pościel, którą była przykryta i ujrzała na
niej krew. Poczuła, jak jej ciało drętwieje, nie mogła się poruszyć.
Do pokoju wszedł Śmierć. Chciała się do niego odezwać,
lecz nie mogła wykrztusić ani słowa. Jego wzrok był pusty, jakby był tylko
skorupą, albo nierealną zjawą. W ręku trzymał srebrny sztylet. Powolnym krokiem
zaczął się zbliżać do dziewczyny, a ona, mimo przerażenia nie była zdolna
wykonać ani jednego ruchu.
Mężczyzna pochylił się
nad nią i wziął od niej dziecko. Lena próbowała krzyczeć, lecz nadal nie była w
stanie. Śmierć uniósł sztylet i…
Obudziła się głośno dysząc. Śmierć głaskał ją po głowie,
zorientowawszy się, że miała koszmar. Przez moment Lena miała ochotę wyrwać się
z jego uścisku.
- To tylko sen –
wyszeptał cicho. Uspokoiła się trochę, mimo, że przed oczami nadal miała
przyśnione obrazy. Wtuliła się w Śmierć, mając szeroko otwarte oczy.
- Już dobrze –
powiedziała. Śmierć spojrzał na nią z niepokojem. Po chwili dziewczyna
podniosła się, może trochę za szybko, bo poczuła zawroty głowy. Śmierć
przytrzymał ją.
- Nie tak szybko –
poprosił. Usiadł obok niej na łóżku, okrywając ją pościelą. Pocałował ją
w policzek, a następnie przyłożył rękę do jej brzucha, delikatnie go
gładząc. Lena położyła swoją dłoń na jego, przymykając oczy. Nagle poczuła
delikatne kopnięcie. Roześmiała się.
- Ktoś tu się
niecierpliwi – powiedziała z uśmiechem na twarzy. Śmierć wpatrywał się w
miejsce, gdzie przed chwilą dłonią wyczuł ruch dziecka. Poczuł narastającą
czułość do małej istotki, lecz później jego myśli pobiegły w inną stronę.
Zostały dwa tygodnie.
Przez ostatnie
miesiące starał się być ciągle przy swojej ukochanej. Momenty, w których
przy niej nie był można policzyć na palcach u jednej dłoni. Starał się jak
tylko mógł, by z jej twarzy ani na moment nie schodził szczery uśmiech. Od
ostatniej rozmowy na temat tego, co miało wydarzyć się po porodzie ani razu nie
poruszył tej kwestii. Ale to wcale nie znaczy, że o tym nie myślał – nawet w
najszczęśliwszych chwilach widmo śmierci Leny czaiło się w jego umyśle, gotowe
zaatakować.
Sen również nie mógł się wyzbyć tych ponurych myśli.
Dlatego też, w każdej wolnej chwili, we wszystkich światach prowadził na własną
rękę dochodzenie. Oddałby wszystko, aby znalazł się jakikolwiek sposób, by Lena
mogła przeżyć. Z każdej takiej wyprawy wracał jednak bez jakichkolwiek dobrych
wieści. Żaden z bogów, żadna z istot, ba, nawet sam Lucyfer, do którego w
ostateczności się zgłosił, nie miał pojęcia jak można wyjść z tego impasu. Sen
nie poddawał się – lecz z każdym dniem jego nadzieje słabły i nabierały
szaleńczych barw.
Kiedy Lucyfer dowiedział się o wszystkim od Snu zachował
kamienny wyraz twarzy – ale w głębi serca, nadal żałując utraty dziewczyny
poczuł wszechogarniający smutek i gorycz. Był wściekły na Śmierć, bo
uważał, że to przez jego lekkomyślność Lena straci życie. Jednak kiedy poprosił
o spotkanie z dziewczyną, zarówno ona, jak i jej ukochany odmówili – wciąż
pamiętali jego brutalne słowa.
Życie natomiast wciąż z utęsknieniem oczekiwała, że jej
brat zabije nienarodzone dziecko – nie zależało jej na śmierci dziewczyny,
chodziło tylko o Śmierć. Zarówno ona, jak i jej córki niecierpliwie
obserwowały całą sytuację, niczym sępy latające nad dogorywającym zwierzęciem.
A Lena… Lena nie myślała o tym. Jej szczęściu nic nie
mogło zapobiec, a myśli o przyszłości z pewnością zachmurzyłyby jej pogodę
ducha. Żyła chwilą, mając przy sobie swojego ukochanego i najlepszego
przyjaciela pod słońcem. Tyle jej wystarczało. Kiedy pomyślała, że mogłaby
nadal żyć wśród ludzi… Nie wyobrażała sobie tego. Jej miejsce było tutaj,
nigdzie indziej.
Czasami nachodziła ją
ta myśl o końcu, jednak z uwagi na Śmierć nie mogła okazywać strachu. Zresztą
czy nie udowodnił jej, że śmierci nie powinno się bać? Śmierć to nie koniec.
Wiedziała, że w końcu spotka się z ukochanym, po drugiej stronie zwierciadła
nieskończoności, jakim jest cykl życia i śmierci.
„Bywa, że wznosimy
wokół siebie mury, budujemy je długo i mozolnie i sądzimy, że są bardzo mocne.
Jednak potem zjawia się ktoś i obala je zwykłym dotknięciem lub tchnieniem
oddechu” – Deb Caletti
Śmierć po odejściu
Nadziei zagrodził się murem smutku, gniewu i żalu. Lena wiedziała, że to ona
rozbiła ten mur, sprawiła, że jego serce ujrzało światło dzienne. Miała
nadzieję, że po jej odejściu ich dziecko sprawi, że nowy mur wokół serca
Śmierci nie powstanie. Tylko tyle chciała. To była jej ostatnia wola.
Lena siedziała na kocu, ukryta przed słońcem liściastą
zasłoną. Włosy zebrała w niezdarny kok, ubrała szeroką, chabrową sukienkę,
a na ramiona zarzuciła szal. Jedną rękę położyła na brzuchu, a drugą podpierała
się z tyłu. Czuła się tak ciężko. Odwróciła głowę do tyłu, słysząc kroki.
- Przyniosłem ci sok –
powiedział Śmierć, siadając obok niej. Chciała ułożyć się w innej pozycji,
lecz skrzywiła się, czując ból w kręgosłupie. Śmierć pomógł jej się przesunąć
bliżej drzewa i położył za jej plecami dużą poduchę, by mogła się oprzeć.
- Czuję się taka
olbrzymia – powiedziała uśmiechając się. – Zaczyna mi brakować tamtej swobody
ruchu.
- Wyglądasz
prześlicznie – pocałował ją w policzek.
- Twoje stwierdzenie
całkowicie mnie usatysfakcjonowało – zaśmiała się. – Pomóż mi wstać. Mam dość
tego siedzenia.
Delikatnie uniósł ją do
góry, a później pozwolił oprzeć jej się o swoje ramię i powoli ruszyli przed
siebie. Lena uśmiechnęła się do siebie.
- Co cię rozbawiło? –
zapytał z ciekawością Śmierć, bacznie obserwując jej twarz. Zarumieniła się
lekko.
- Przypomniałam sobie
coś tylko.
- Co dokładnie?
Lena zaczerwieniła się
jeszcze bardziej.
- Nasze pierwsze
spotkanie. Byłam przerażona, kiedy Sen mnie do ciebie przyprowadził.
Zastanawiałam się po prostu co o mnie pomyślałeś w tamtym momencie. Wydałeś się
taki znudzony i niezainteresowany czymkolwiek.
- Byłem zirytowany
zachowaniem mojego brata. Za każdym razem, kiedy z nim podróżuję próbuje
przedstawić mnie wszystkim swoim znajomym. Jednocześnie zaintrygowałem się tobą
– zastanawiałem się dlaczego u Lucyfera mieszka człowiek. Tylko tyle.
- Tamto spotkanie
wydaje mi się niemal nierealne. Za nasze prawdziwe pierwsze spotkanie uznałam
to w szpitalu. Pamiętam nawet smak tej okropnej kawy, którą piliśmy w
szpitalnej kawiarence – skrzywiła się na to wspomnienie. Śmierć uśmiechnął się.
- Przyznaje, że była
okropna. Ale mógłbym wypić wtedy dziesięć kubków tej lury, by móc spędzić z
tobą wtedy więcej czasu.
- To wielkie poświęcenie,
jestem zaszczycona – roześmiała się.
- Dla mnie
najstraszniejszym wspomnieniem było to, kiedy pierwszy raz dotknęłaś mojej
dłoni. Byłem tak zszokowany, że przez moment myślałem, że śnię.
- Byłam później
strasznie zła na ciebie. Nie spodziewałam się takiej reakcji. Przez następne
dni bardzo skutecznie mnie unikałeś – zmarszczyła z irytacją brwi. – Za to
podobał mi się finał – zagryzła usta, kiedy przed oczami stanęły jej obrazy
spędzonej ze Śmiercią nocy.
- Mnie również –
przyznał. Wspominając stare czasy poczuli, że ich wspólne życie, mimo, że
krótkie, to pełne szczęśliwych momentów.
Cała
trójka miała marzenia. Lena wspominała, jak będąc mała zamykała się w swoich
światach, tworzyła inne rzeczywistości, wymyślała jak będzie wyglądać
przyszłość. Każda istota ma jakieś marzenia – tylko z biegiem czasu one
odchodzą, znikają, zabijane przez życiowe doświadczenie. Ale przybierają wtedy
bardziej realną formę, przez co są bliższe spełnienia. Teraz marzeniem każdego
z nich było spowolnienie nieuchronnie płynącego czasu. Ale to marzenie
dziecięce i niemożliwe do spełnienia.
I
każdy mijający dzień dawał im małą cząstkę zrozumienia, że mimo usilnych
starań, czasu nie oszukają.
Śmierć
czekał na Lenę przy stole, kiedy usłyszał jej głos, wołający go do siebie.
Zerwał się z krzesła i pobiegł w stronę, z której napływał.
- Lena! Co się…
Stała na korytarzu
trzymając od dołu swój brzuch.
- Wody mi odeszły –
oznajmiła oddychając gwałtownie. Śmierć podszedł do niej, czując jak cała krew
odpływa mu z twarzy. Wezwał Sen.
- Spokojnie –
powiedział bardziej do siebie, niż do niej. Powolnym krokiem skierowali się do
wcześniej przygotowanego pokoju. To nie powinno się jeszcze zdarzyć – myślał
gorączkowo Śmierć. – Jeszcze parę dni…
Lena zwinęła się z bólu
i zaczerpnęła głośno powietrza. Poczuła skurcz i próbując zachować jak
największy spokój poleciła mu sprawdzić która godzina. Wiedziała, że on jest
bardziej przerażony niż ona sama.
Niedługo później
przybył Sen wraz z położną. Lena powiedziała kobiecie, co ile ma skurcze, a ta,
po krótkim przebadaniu poleciła jej chwilę pochodzić. Opierając się na ramieniu
Snu chodziła tam i z powrotem. Śmierć siedział na krześle, wpatrując się tępo
w swoje dłonie.
- Śnie – szepnęła cicho
do przyjaciela. – Pamiętaj co masz zrobić, ale najpierw zapewnij ochronę mojej
córce.
Skinął tylko głową.
Po dwóch godzinach
skurcze zaczęły przybierać na sile i występowały coraz częściej. Lena leżała,
ściskając dłoń Śmierci, próbując poprawnie oddychać. Ból był nie do
wytrzymania, ale nie przejmowała się nim – chodziło jej tylko o dziecko.
A Śmierć wpatrywał się wciąż w jej zmęczoną z wysiłku
twarz. Obcierał szmatką jej czoło, na którym występowały kropelki potu.
Zatracił się w czasie – nie wiedział ile go już minęło, ani ile zostało.
Liczyła się tylko ona.
Spotkał się Koniec z
Początkiem. Śmierć z Życiem.
- Jeszcze chwilę, Lena.
Dasz radę – dziewczyna usłyszała głos Snu, jakby wołał do niej z innego
pokoju. Resztkami sił zaparła się w sobie i było po wszystkim.
Lena
chciała ją zobaczyć… Ale ciemność nadchodziła, otaczała ją coraz ciaśniej, tak,
że dostrzegała tylko czarne, kryształowe oczy Śmierci. Próbowała coś
powiedzieć, lecz jej głos był zbyt słaby, by ktokolwiek go usłyszał. Chciała
powiedzieć mu, jak bardzo go kocha, ale dobrze wiedziała, że on o tym wie.
Chciała powiedzieć „żegnaj”, lecz wiedziała, że za chwilę go spotka. Wciąż
trzymał jej dłoń. Ostatkiem sił ścisnęła ją, a następnie jej uścisk
poluźniał, a ona pozwoliła pochłonąć się przez mrok.
Głośny
płacz dziecka, normalnie wywołujący uśmiech na twarzy, Śmierci wydał się być
apokaliptyczną trąbą, zwiastującą rychły koniec. Czas jakby zwolnił, a on
obserwował, jak z wbitego w niego zmęczonego spojrzenia ukochanej upływa
ostatni płomyk życia. Jego siostra oddała mu ją ostatecznie. Wolałby, żeby
należała na wieki do Życia.
Tak byłoby łatwiej,
prościej.
Wciąż trzymał jej
szczupłą dłoń. Wciąż czuł ciepło bijące w jej żyłach, wciąż czuł tak dobrze mu
znany aksamit jej skóry. A później poczuł, że coś go przywołuje. Coś, do czego
od początku był stworzony. Jakaś jego część zniknęła na moment, a kiedy mrugnął
ujrzał znajomą ciemność, korytarz, którym odprowadza wszystkie dusze.
I ujrzał Lenę. Jej
zasmucone oczy dziwnie kontrastowały z delikatnym uśmiechem na twarzy.
Dziewczyna czuła się jakby była nierealną mgłą, strzępkiem dymu. Przez chwilę
nie mogła przypomnieć sobie co tutaj robi, lecz pamięć szybko wróciła, wbiła
się w jej umysł jak sztylet w serce. W swoim niematerialnym już ciele
podpłynęła do Śmierci, który wciąż wbijał w nią skrzywdzone spojrzenie.
- Ty żyjesz – usłyszała
jego pusty głos. – Ty nie umarłaś – w jego oczach zaświeciło się szaleństwo.
Lena zrozumiała, że tak łatwo nie zaakceptuje jej odejścia.
- Nie, Śmierć. Mnie już
nie ma – powiedziała ostrzej, chcąc, by odzyskał jasność myślenia.
Niespodziewanie poczuła jakby ktoś ciągnął za niewidzialny sznur przywiązany do
jej serca. Odwróciła się w stronę z której nadchodziło to dziwne wrażenie i
ujrzała zbliżające się, białe światło.
- Ja… muszę już iść –
powiedziała prosto. Śmierć spojrzał na nią z rozpaczą.
- Tak bardzo cię
kocham, Lena. Gdybym tylko mógł cofnąć czas… Gdybym wiedział, że to tak się
skończy… - podszedł do niej i bezmyślnie spróbował ją dotknąć, lecz jej postać
tylko rozmyła się na moment.
- Ja też cię kocham
–uniosła dłoń, zbliżając ją do jego policzka. – I nie żałuje żadnej chwili. – Czuła
łzy w oczach. Światło było coraz bliżej i bliżej. Odwróciła się od ukochanego.
- Pójdę z tobą –
powiedział pewnie, a ona pokręciła tylko głową. Później, czując ciepło światła
na twarzy odwróciła się przez ramie.
- Nie pozwól, żeby
Życie zwyciężyło nad Śmiercią. Nad Śmiercią może zwyciężyć tylko miłość.
Białe światło
pochłonęło ją.
Stał przy łóżku, tępo patrząc na jej ciało. Wziął Lenę na
ręce i przytulając do siebie zszedł do holu. Usłyszał zwielokrotniony głos,
który przebijał na wskroś całe jego serce.
- Pozwoliłeś jej odejść
– zamarł słysząc te słowa. Na ramieniu poczuł czyjąś dłoń. – Znowu zabiłeś
kogoś, kto próbował ci pomóc, Śmierć.
Kątem oka zobaczył
Pożądanie, a nieco dalej Gniew, Zazdrość i Pychę. Poczuł wściekłość. Mimo, że
się nie poruszył, Pożądanie jęknęła, kiedy niespodziewanie w jej głowie rozległ
się straszny pisk. Skuliła się, lecz po chwili wyprostowała i dumnie uniosła głowę.
- Zabij je. Zabij
dziecko. To przez nie ona zginęła – powiedziały wszystkie siostry. Śmierć
potrząsnął głową, jakby chciał odpędzić ich namowy.
Odeszła. Ona odeszła.
Miała być z nim, ale odeszła.
Delikatnie odłożył Lenę
na zimną posadzkę, by następnie z czułością pogłaskać ją po policzku. Uniósł
się powoli i wbił wzrok w Pożądanie.
Nieokiełznana fala uderzeniowa rozeszła się od Śmierci,
wybijając wszystkie okna, niszcząc kwiaty, kładąc wysokie trawy do ziemi –
jednocześnie w całym królestwie nastała nienaturalna cisza. Niebo sczerniało a
w oddali widać było złowrogie błyski. Temperatura niespodziewanie spadła,
powietrze wychodzące z ust obecnych zamarzało.
Nieludzki ryk
rozbrzmiał w całej krainie. A później rozpętało się piekło. Wokół Śmierci
rozbłysnęły czarne płomienie. W jego oczach nie było ani krzty człowieczeństwa.
Szał, w jaki popadł nie
został niezauważony. Jego moc raniła tych, których nie powinna, a omijała
istoty, których kres powinien nastąpić w tym momencie.
Pożądanie uśmiechnęła
się szeroko.
Rozdzierająca moc nadal
wydobywała się z jego serca. Sen wyczuł to i kiedy tylko ukrył dziecko w
bezpiecznym miejscu pod opieką wezwanego Cauchemara wrócił do zdewastowanego
holu. Zadowolenie na twarzy Nieczystości było dla niego impulsem.
Z wściekłością skupił senną moc na jej postaci. W jej oczach było widać
przerażenie.
Po chwili zniknęła, a
jej odejście nie było nawet zauważone przez pozostałe siostry, które nadal
torturowały Śmierć.
- Przestańcie. To już
koniec.
Głos ten, niczym bat
przeciął powietrze – był tak ostry, że nie byłoby zdziwieniem, gdyby w powietrzu
trysnęły krople krwi.
Siostry umilkły,
wiedząc, że zbliża się ten, który ma moc nad wszystkimi istotami.
Niespodziewanie ich oblicza spokorniały, a oczy, dotąd śmiało patrzące na swą
ofiarę opadły na dół.
Śmierć, nadal w
wszechogarniającej rozpaczy, pozbywszy się ostatków opanowania, skulony na
posadzce niesłusznie używał swych mocy, dotykając nią przypadkowych ludzi.
W tym momencie tylko
jedna istota nie zamarła w trwodze.
Sen szedł spokojnie w stronę swego brata, nie przejmując
się cyklicznie nadchodzącymi falami mocy, która uwolniła się od swego Pana.
A moc ta nie była wobec Snu obojętna – im bliższy był Śmierci, tym więcej
na jego obliczu było ran, cienkich, zadanych niewidzialnym, ostrym narzędziem.
W szarych oczach było
widać smutek. Kiedy nareszcie stanął na wyciągnięcie ręki od Śmierci, położył
mu na ramieniu dłoń i kojącym, lecz stanowczym głosem przemówił.
- Dość już, mój bracie.
Śmierć usłyszawszy jego
głos podniósł głowę i wbił w niego oczy.
- Nie mogę... –
wyszeptał ciężko. – Oni wszyscy muszą zginąć...
- Jej już tutaj nie ma
– przerwał mu Sen bezlitośnie. – Ciągnąc to sam wydajesz na siebie wyrok.
- Nie! Ona...– Śmierć
zacisnął zęby i ponownie schował twarz w dłoniach.
Sen widząc, że jego
brat potrzebuje pomocy, przykucnął obok niego i pocałował go w głowę.
- Daję ci sen, bracie.
A obudzisz się z niego dopiero wtedy, kiedy będziesz na to gotowy. To mój dar
dla ciebie.
Moc jego brata zaczęła
wygasać, zasypiać. On sam powoli, powoli zaczął odpływać w niebyt. Po chwili
upadł na posadzkę.
Śmierć na wszystkich
światach pierwszy raz zamarła.
***
Drodzy Czytelnicy, mówiliście,
że zabijecie mnie, jeśli ja zabiję kogokolwiek z tej trójki, lecz tak musi być.
Mam nadzieję, że nie jesteście oburzeni, a słowa Leny was pokrzepią…
Bo w końcu miłość nie
umiera!
Proszę o komentarze :)
PS. Następny rozdział
dodam już jutro.
TY! JAK MOGŁAŚ! KIUBJN ORIQWONEIWIRNEOPRKWNRWI.
OdpowiedzUsuńNo dobra. Przeszłam się, ochłonęłam. Ale mimo wszystko...
Co Ty żeś zrobiła?! Trzeba było zabić to dziecko.
Ok, to zabrzmiało nieludzko. No ale w sumie, jakby umarło zanim się narodziło to...
Dobra, dobra, już. Kończę.
Wszystko pięknie... Ale nie mogę uwierzyć, że ją zabiłaś. Będzie mogła odwiedzać Śmierć we śnieniu? Oby. Ciekawa jestem co z tym dzieckiem. I czekam aż Sen zaprezentuje całą swoją moc. Hehehe. Destrukcja;>
Pozdrawiam!
Wiem że to, co zrobiłam jest nieludzkie i sama żałuję ale odkad zaczęłam pisac tą książkę mialam w glowie taki koniec. Czasami dzieje się coś niesprawiedliwego, takie jest ... Życie ;)
UsuńDziękuję za komentarz
Moze dzis wieczorem dodam cd
Pozdrawiam
Igrająca ze Śmiercią
Siedzę kilka minut i zastanawiam się co mam napisać...
OdpowiedzUsuńPierwszy raz w życiu czytając cokolwiek z mych oczu poleciały łzy.
Ten rozdział był niczym słońce widoczne na nocnym niebie towarzysząc księżycowi. Nierealne, a jednak ten rozdział taki był. Nie spodziewałam się zupełnie, że uśmiercisz, któregokolwiek z bohaterów. To była piękna śmierć. Lenie towarzyszyli wszyscy jej ukochani, Sen, Śmierć i córka :)
To było takie smutne, żr Lena nie zdołała zobaczyć córki :(
Piękne i cudowny był ich dialog w korytarzu do Raju :)
Bardzo spodobał mi się fragment, w którym Śmkerć stanął przed córkami Życia a jego moc zaczęła od niego bić. D O S K O N A L E sobie to wyobraziłam i to narysuję! Gdy skończe wstawie u sb na bloga z dedykiem ;)
Drugim bardzo przypadającym mi do gustu fragmentem była scena, gdy Sen szedł korytarzem a mkc brata go raniła. Również D O S K O N A L E sobie to wyobraziłam i również to narysuję i zamieszcze na blogu. Sen był taki majestatyczny ;3 i jeszcze bardziej się w nim zakochałam ;3 (rozumiem równie iż jego towarzyszką jest owa położna ;) błagam powiedz, że jej imię to Kinga ~^•^~ albowiem to me imię ;P
Nie mogę wskazać co najbardziej mnie urzekło, ponieważ musiałabym zacytować cały rozdział :)
PRZEPIĘKNE
To opo powinno być lekturą szkolną!!!
Nie myśl, że obrażam!!!!!! ;D Po prostu jest tak wspaniale napisane i można naprawdę wiele się nauczyć i zmienić pogląd na różne rzeczy czy sytuacje :)
Nie wiem co mam jeszcze napisać. Piękne i tyle ;)
Mam prośbę. WSTAW JESZCZE DZIŚ KOLEJNY ROZDZIAŁ PLISSSSSSS!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Pozdrawiam i życzę duuuuużooooo weny
Zakochana Kinia ;*
A! Z tg wszystkiego zapomniałam napisać, że od pierwszego zdania rozdziału wiedziałam, że Lenie się to śni ;P
UsuńSecondo: Bardzo chciałabym zobaczyć Sen w akcji... Boziu już dreszczyk mnie przeszywa... ;3
Ciekawa jestem czy dziecko będzie wychowywała sama Śmierć czy też Sen i jego towarzyszka?
Jak już mówiłam: PRZEPIĘKNE I CHCĘ WIĘCEJ
może napisze jakiś fanfick to Twojego opo...
Tak. Można uznać mnie za wariatkę, ale taka już jestem ;P jak mam na coś fazę to na całego hehehe ;P
Pozdrawiam ;)
Czytając Twój komentarz czuję że jednak nie piszę beznadziejnie. Dziekuje bardzo.
UsuńOd razu powiem gdzie się mylisz - położna nie jest ani nie bedzie towarzyszka Snu ;) spokojnie, historia jeszcze sie nie kończy.
Wiesz miałam Ci zaproponować byś sprobowala narysować jakąś scenę z mojego opowiadania, albo chociaż jakaś postać ;) to jest swietny pomysł ;)
Za chwilkę dodam rozdział ;)
Pozdrawiam
Igrająca ze Śmiercią
Nie płakałam, ponieważ jestem w jednym pomieszczeniu z siostrą i by mi piszczała nad uchem dlaczego beczę. Gdybym była sama na sto procent bym ryczała. To było smutne, ale piękne. Cholera, coraz gorzej ze mną ;). Nie mogę się doczekać rozdziału i obiecuję, że znajdę Życie i jej córki i normalnie ją zastrzelę.
OdpowiedzUsuńZ jednej strony dobrze, że uśmierciłaś Lenę. Dzięki temu zapamiętam to. Pokazałaś, że nadchodzi nowa era, czas. Inna postać. Że wszystko się zmieni. To chyba dobrze.
Źyczę weny i czekam nn:))))
O to mi chodziło! To znaczy, nie o to, żeby ktokolwiek płakał, ale o to, by pisaniem wyzwalać emocje.
UsuńBardzo dziękuję za komentarz, następny rozdział już dodałam :)
Pozdrawiam
Igrająca ze Śmiercią
Nie płakałam, ponieważ jestem w jednym pomieszczeniu z siostrą i by mi piszczała nad uchem dlaczego beczę. Gdybym była sama na sto procent bym ryczała. To było smutne, ale piękne. Cholera, coraz gorzej ze mną ;). Nie mogę się doczekać rozdziału i obiecuję, że znajdę Życie i jej córki i normalnie ją zastrzelę.
OdpowiedzUsuńZ jednej strony dobrze, że uśmierciłaś Lenę. Dzięki temu zapamiętam to. Pokazałaś, że nadchodzi nowa era, czas. Inna postać. Że wszystko się zmieni. To chyba dobrze.
Źyczę weny i czekam nn:))))
Smutna ta część. Rozumiem,że tak musiało być, ale mogłaś dać chociaż Lenie zobaczyć córeczkę... choć raz potrzymać ją w ramionach. Mam nadzieję, że Śmierć nie skrzywdzi dziecka, jego śmierć teraz już by nic nie zmieniła, bo Lena już nie powróci... to nie oddałoby jej życia. Myślę, że Śmierć też z czasem to zrozumie.
OdpowiedzUsuńKto przejmie posadę Śmierci? Lucyfer?
A ja myślę, że w tym przypadku miłość właśnie umarła i jest to miłość Śmierci ogólna. On nie pokocha tego dziecka, on już nikogo nie pokocha, bo za dużo razy w życiu stracił to co udało mu się pokochać z trudem, po co teraz ma podejmować trud kochania, skoro zupełnie mu się to nie opłaca, bo ledwie coś obdarzy uczuciem a to ginie? Może już taki jego los, taki żywot jest mu pisany, w końcu nie bez powodu jest Śmiercią.
OdpowiedzUsuń