I oto ostatni rozdział historii Śmierci, Życia, Snu, Leny i Senny. Mam nadzieję, że będzie się podobał i, że jeśli ktoś go przeczyta, powie, co myśli o takim zakończeniu.
Dziękuję wszystkim, którzy towarzyszyli mi w tej długiej wędrówce :)
Zapraszam do czytania.
***
Pojawili
się w królestwie Śmierci. Wszędzie widać było pozostałości po burzy w jego
sercu, lecz teraz niebo rozpogodziło się, rzucając nieśmiałe promienie słońca
na jego świat.
-
Śmierć – zaczął Sen. – Na razie lepiej będzie, jeśli zostawię was samych. Macie
sobie wiele do wyjaśnienia. A kiedy będziesz gotowy… - uśmiechnął się szeroko,
ukazując swoje białe zęby. – Po prostu mnie wezwij.
I
zniknął.
-
Dziękuję, bracie – szepnął Śmierć, a następnie zaniósł Sennę do sypialni. Otarł
jej twarz mokrą szmatką, cicho nucąc pieśń wyleczył jej rany. Widział, że
powietrze w jego królestwie dobrze jej służy – nie była już tak potwornie
blada, a jej oddech stał się stabilniejszy.
Chciał z nią zostać, poczekać aż się obudzi, lecz w jego
sercu zagościł strach. Wstydził się swojego zachowania względem niej. Co, jeśli
Senna już nigdy mu nie wybaczy? Co, jeśli znowu zostanie sam? Z przerażeniem
spoglądał zarówno w przeszłość, jak i w przyszłość.
Lecz mimo swoich obaw
mężczyzna pozostał przy nieprzytomnej córce – nie mógł teraz odejść, nie po
tym, jak nareszcie otrzeźwiał. Stał przy jej łóżku, obserwując jej spokojną
twarz.
Tymczasem Senna spacerowała po białym piasku w królestwie
Snu. Obok niej szedł Sen trzymając delikatnie jej dłoń.
- Przepraszam za moją
ucieczkę. Narobiłam wam tylko problemów – przyznała szczerze.
- Ja również powinienem
cię przeprosić. Mogłem powiedzieć ci prawdę, a nie utrzymywać cię
w nieświadomości. Rzecz w tym, że… - Sen przystanął i stanął przodem do
Senny. – Chciałem byś była szczęśliwa.
-Wiem, Śnie. Dlatego
teraz chcę żebyś opowiedział mi całą historię od początku. Kiedy się obudzę
muszę porozmawiać z ojcem, dlatego lepiej by było, żebym o wszystkim wiedziała.
Usiedli na ławeczce, spojrzenia mieli utkwite w
spokojnym, błękitnym morzu. Sen zaczął mówić – o tym, jaki Śmierć był dawniej,
o Nadziei, jej odejściu, o Lenie i zmianie jaka zaszła w jego bracie dzięki
matce Senny. Opowiedział jej również o reakcji Śmierci na ciążę jego ukochanej,
o jego rozpaczy i załamaniu. Dziewczyna słuchała z uwagą i zrozumieniem,
a w jej głowie kiełkował powoli pomysł. Wydawało się, że spędziła w tym
śnie wiele czasu, więc kiedy opowieść Snu się skończyła, wstała z ławki i
zniknęła.
Otwierając oczy wiedziała co musi zrobić. Podniosła się
powoli z łoża, dotykając dłonią karku – czuła w nim niemiłe mrowienie, lecz nie
do końca pamiętała ostatnie wydarzenia. Rozejrzała się po komnacie i nabrała
gwałtownie powietrza, kiedy w kącie pokoju ujrzała ojca. Wpatrywał się w nią z
ostrożnością.
- Jak się czujesz? –
zapytał cicho.
- Dobrze – podniosła
się powoli i zachwiała. Kątem oka zobaczyła jakiś szybki ruch
i w następnym momencie poczuła jak Śmierć łapie ją pewnie za ramię
nie pozwalając upaść.
- Odpocznij jeszcze
chwilę – poprosił ją.
- Nie – odpowiedziała
ostro. – Musimy porozmawiać.
Śmierć opuścił ręce,
czując, że nie ma nic do gadania.
- Odświeżę się i zejdę
na dół – oznajmiła tylko. Jej ojciec skinął głową i wyszedł kierując się na
dwór. Poszedł pod posąg Leny, szukając tam odwagi na rozmowę z córką. Kiedy
ujrzał oblicze ukochanej w jego sercu zapanował spokój. Wiedział, że musi
skonfrontować się z Senną. Wątpił, że dziewczyna mu wybaczy, lecz do jego
myśli zakradła się nadzieja. Przeżył swoiste deja vu – taką samą sytuację przeżył z Leną, był tak samo
przekonany, że ukochana mu nie wybaczy.
Senna
zeszła na dół, i wiedziona przeczuciem wyszła na zewnątrz. Dopiero po chwili
zorientowała się, że pierwszy raz jest w krainie Śmierci. Powietrze było lekkie
i nadzwyczaj przejrzyste, zupełnie inne od powietrza w świecie ludzi czy w
Śnieniu. Poczuła również, że jej moc jest jakby spokojniejsza, bardziej
zrównoważona.
Wzrokiem
odnalazła ojca. Stał odwrócony tyłem do niej, przed posągiem matki. Podeszła
bezszelestnie i zatrzymała się kilka metrów od niego. Już otwierała usta, chcąc
coś powiedzieć, lecz Śmierć najwyraźniej ją wyczuł.
- Nienawidzisz mnie –
oznajmił pewnie, nie odwracając się do niej.
- Nie.
- Jesteś na mnie zła –
Śmierć mówił dalej, jakby wypowiadał słowa jemu tylko znanej wyliczanki. –
Jestem przekonany, że twoja złość jest słuszna. Nie proszę cię o zrozumienie…
Ale zależy mi na tym, byś mi wybaczyła. Jeżeli potrafisz wybaczyć to
okrucieństwo…
- Byłam zła – przerwała
mu ostro, nie chcąc słyszeć jego słów. Odwrócił się i podniósł na nią wzrok
z zaskoczeniem. – Byłam wkurzona na twoje zachowanie. Ale wiem, że ja
również nie zachowywałam się bez zarzutu. Oskarżyłam cię o coś, na co nie
miałeś wpływu – o coś, na co żadne z nas tego wpływu nie miało.
- Gdybym mógł cofnąć
czas…
- Przestań! – krzyknęła
ze złością. – Zostaw przeszłość w tyle. W żaden sposób nie zdołasz jej zmienić.
Ale przyszłość jest zmienna – ją można kształtować.
- Przepraszam, Senno –
Śmierć uśmiechnął się lekko. – Znowu niczego nie nauczyłem się na swoich
błędach.
- Dlatego mam coś dla
ciebie.
- Nie rozumiem.
- Zastanawiałam się nad
tym wszystkim. Dostrzegłam coś oczywistego… Wydaje mi się, że nic nie dzieje
się bez przyczyny. Ani to, że związałeś się z moją mamą, ani to, że się
urodziłam. Nie bez powodu nie mogę wieść ludzkiego życia. Być może pisane jest
mi coś innego. Być może to czas… - zawahała się i spuściła wzrok na stopy. –
Żebyś odszedł.
- Jeżeli odejdę to ty
będziesz Śmiercią.
Skinęła głową.
- A ty będziesz z mamą.
Myślę, że tak musi być.
Śmierć zastanowił się
chwilę, a w jego sercu zabłysnęła nadzieja.
- Nawet jeśli masz
rację… Nie chcę zostawiać cię z tym ciężarem.
- Właśnie o tym mówię!
Ty po prostu nie rozumiesz, że to, co robisz nie jest ciężarem. Nie potrafisz
sobie poradzić z czymś, co dla ciebie nie powinno być trudnością. Nadal nie
dopuszczasz do świadomości faktu, że śmierć nie oznacza końca.
Spojrzał na nią z
bólem.
- Masz rację, ale… -
Śmierć zawahał się i zamilkł. Ich cała rozmowa potoczyła się tak szybko, że nie
mógł uwierzyć w jej prawdziwość – czuł się, jakby był to sen.
- Nie zdążę nawet cię
poznać – powiedział z żalem. Dziewczyna uśmiechnęła się lekko.
- Ty nic nie rozumiesz
– odpowiedziała, na co Śmierć spojrzał na nią pytająco. Pośpieszyła
z wyjaśnieniem. – To, że odchodzisz nie oznacza wcale, że ciebie nie
będzie. Będziesz istniał w snach i wspomnieniach. Będziesz we mnie, w moim
sercu. Tak jak moja matka.
Mężczyzna uśmiechnął
się, bo po tych słowach zrozumiał, że Senna będzie świetną Śmiercią. Zrozumiał,
że była gotowa.
- Dziękuję ci, Senna.
Nie masz pojęcia jak wiele znaczy dla mnie to, na co się godzisz.
- Po prostu cię kocham,
tato.
Podeszła do niego i
przytuliła się, czując ulgę. Nareszcie wszystko miało wrócić do normy.
Parę dni później, dni spędzonych na wspólnych rozmowach,
na wyjaśnieniach natury pracy Śmierci, do krainy przybył Sen. W Królestwie
Śmierci zachodziło słońce. Sen spotkał swojego brata i Sennę przy posągu Leny.
Widok ojca, matki i córki wydawał się być nierealny. Uściskali się serdecznie.
- Jesteś zdecydowana
Senno? Tego nie będzie można odwrócić – Sen chciał się upewnić. Dziewczyna
skinęła głową.
- Kiedy odejdę
przestaniesz być człowiekiem, lecz zachowasz swoją postać. Wraz z moim
zniknięciem to ty po nieskończoność będziesz Śmiercią. Wiem, że dasz sobie radę
– Śmierć uśmiechnął się delikatnie.
- Powiedz mojej matce,
że co dzień o niej myślę.
Uściskał ją i pocałował
w czoło. Po policzku Senny spłynęła pojedyncza łza, którą niezwłocznie otarła. Usłyszała,
że ojciec szepce ciche „kocham cię”. Czując jego bliskość ogarnęło ją
wzruszenie i radość.
Odwrócił się od niej i
spojrzał na Sen.
- Opiekuj się nią, Śnie.
Nie pozwól, by była samotna.
- Nie jestem mała,
tato. Sama wybrałam swój los – odpowiedziała Senna wywracając oczami, na co
mężczyźni roześmiali się.
- O nic się nie martw,
Śmierć – zapewnił jego brat.
- Senna… - popatrzył na
nią czułym wzrokiem. – Będę przy tobie.
- Nie wątpię w to.
Śmierć
odwrócił się i założył czarny kapelusz. Popatrzył jeszcze przez ramię na Sen
i swoją córkę, skinął im głową z delikatnym uśmiechem i powoli, począwszy
od stóp, zaczął rozpływać się w czarno-złoty pył.
Odszedł,
by na zawsze być z Leną.
Słowa
zawsze miały wielką moc. Tak samo, jak mogły uzdrawiać, tak samo mogły wzbudzić
nienawiść albo miłość. Ale jeśli wskazać słowo o największej sile to byłaby to
nieskończoność.
Mogły
być początki i końce, Życie i Śmierć, lecz co jedno z tych słów znaczy bez
drugiego? Nieskończoność była tym, co spajało te nic nieznaczące wyrazy.
Wystarczyło tylko to
pojąć.
Dlatego
też, mimo, że Śmierć odszedł, zastąpiła go nowa istota. Jeszcze doskonalsza od
niego, bo zrodzona z człowieka. Pełna nadziei i zrozumienia. Bo Śmierć musi
zbierać żniwa, tak samo jak musi istnieć Życie i Sen.
Nadszedł
kolejny koniec, kolejny początek. Nie można powiedzieć, że szczęśliwy, nie
można stwierdzić, że smutny – na emocje związane z ich przybyciem nikt nie miał
wpływu. Jedyną rzeczą, którą można było powiedzieć, zarówno o tym końcu jak i
początku, był fakt ich…
Nieskończoności.
Na Anioła!!!
OdpowiedzUsuńTe dwa ostatnie rozdziały były takie cudowne, emocjonalne, piękne!!!! Anielskie...
Uroniłam łezkę pod koniec tego rozdziału.
Cieszę się, że Śmierć przed zakończeniem swego bytowania pogodził się z córką, że oboje sobie wybaczyli :)
A mój ukochany Sen, jak zawsze był cudowny :3
To Jak rozprawił się z Zyciem w poprzednim rozdziale, to co powiedział, jak się zachował. W góle co zrobił dla Leny, Śmierci i Senny - zdawał się być bohaterem takim kulminacyjnym. Był kimś bez kogo wszystko rozpadło by się nieodwracalnie.
Nie ma takiej postaci z Twojego opowiadania, której bym nie lubiła, nawet Życie lubiłam, ale bez zaprzeczalnie to Sen najbardziej kocham :3
Nadszedł koniec tej historii... mam żałobę...
Koniec był definitywny i piękny :) jednak człowiek nadal ma nadzieję, że pojawi się kolejna część. Jak mawiają nadzieja umiera ostatnia ;)
Chyba muszę pogodzić się z tym, tak jak Śmierć z Senną...
Pozdrawiam ciepło i życzę mnóstwa weny na nowego bloga :)
anielskie-dusze.blogspot.com
Dziękuję i bardzo się cieszę, że Ci się podobało. A co do ciągu dalszego... Miałam pewien pomysł co do napisania drugiej cześci, lecz kilka razy zaczynałam pisać i mam jedynie urywki i zarysy fabuły. To co staram się napisać jest dosyć skomplikowane i chcę to dobrze przedstawić. Nie wiem kiedy usiądę do tego opowiadania, ale ogólnie mogę zdradzić, że jest to opowieść Snu oraz pewnej dziewczyny.
UsuńMam nadzieję, że znajdę czas przy Światłomroku, by zacząć pracować nad "Wyśnionym życiem", bo tak nazwałam te, nazywając rzeczy po imieniu, skrawki opowieści :)
Pozdrawiam!
Snu...i...i... dziewczyny...
UsuńPoczułam ukłucie zazdrości :c
Nie mniej nie mogę się doczekać :3
Bardzo chciałabym poznać kolejne losy Snu. Pojawi się tam też Senna?
Mogę Ci posłać taką dobrą radę. Pisz póki co Światłomrok, a za Wyśnione życie zabierz się jak już będziesz miała kilka rozdziałów ŚM na przód. Ja tak zrobiłam z Tajemnicami Anioła, które przechodzą gruntowny remont i teraz piszę Anielskie Dusze.
Tajemnice Anioła dopiero w przyszłym roku :P
Także teraz napełniona inpiracją lecę pisać kolejny rozdział, a potem udam się do Śnienia :P
Ach... Naprawdę kocham Sen!!!
Nie polubię jego przyszłej dziewczyny XD
Pozdrawiam serdecznie! :)
Nie boj sie, to nie bedzie jego dziewczyna ;) Ale Twoja rada jest dobra - nie jestem jeszcze gotowa na to opowiadanie i nie bede wymuszac u siebie pisania, bo nie wyjdzie z tego nic.dobrego ;)
UsuńDzieki za komentarz kochana!
Pozdrawiam
Cześć, dotarłam trochę późno, może nawet baaaardzo późno, ale i tak coś po sobie zostawię :)
OdpowiedzUsuńOpowiadanie naprawdę bardzo mi się podobało. Trzymałaś w napięciu i gdy niby już wszystko było fajnie i w jasnych barwach, dostawało się strzała, bo coś się wydarzyło.
Bohaterzy fantastycznie wykreowani, choć przy Życiu czegoś mi brakowało. Wszak samo życie w sobie jest dobre i patrząc w ten sposób, zabrakło mi jej „dobrych” dzieci. Śmierć od samego początku był intrygującą postacią i miał w sobie magnetyzm. Sen wydawał się takim... hmm... dużym dzieckiem, ale w końcu pokazał, że ma charakter i to też było fajne. Lena – dobroć wychowana przez Księcia Ciemności – świetne. Brakowało mi rozwinięcia postaci Lucyfera, jak i samej relacji jego i Leny, ale rozumiem, że przecież nie on był głównym bohaterem.
Jest jedna rzecz, która wywołała u mnie, powiedzmy niesmak. A natomiast to, że Śmierć zgwałcił Lenę, a później ona go pokochała. Rozumiem cały zamysł przedstawienia tego, bo przecież on nie był sobą i w ogóle, ale osobiście takiemu „zabiegowi” mówię kategoryczne NIE.
Jeśli tu zaglądasz, to chętnie się dowiem czy piszesz coś jeszcze, bo naprawdę podoba mi się jak to robisz, no i w ogóle po tym opowiadaniu, zastanawiam się jakie masz jeszcze pomysły. :)
Pozdrawiam,
Adna ^^